W deszczowe, niedzielne przedpołudnie miasto uczciło pamięć zesłańców. 17 września obchodzony jest bowiem Światowy Dzień Sybiraka.
Dzień zsyłki dobrze pamięta Halina Skultecka, która pochodzi zza Buga, ale obecnie mieszka w Białej Podlaskiej. – To był 13 kwietnia 1940 roku, miałam wtedy 9 lat. Przyszli, zabrali nas do wagonów pociągu towarowego. W wagonach było nas po 50 osób. Byłam tam wraz z trojgiem rodzeństwa i mamą, tato był w obozie w Ostaszkowie. Było ciężko chociażby ze spaniem, nie było co jeść, bywało, że głodowaliśmy. Mieszkaliśmy w glinianym, dwuizbowym domu, było tam 12 osób – wspomina kobieta. I dodaje, że cała rodzina wróciła w 1946 roku na ziemie odzyskane, do Nowej Rudy.
Losy tej rodziny zakończyły się upragnionym powrotem do rodzinnego kraju, ale nie wszyscy mieli to szczęście. – Powinniśmy pamiętać, że półtora miliona Polaków zostało wywiezionych na Syberię. Wielu z nich już nie wróciło, zostało tam, tam też żyją i mają swoje rodziny. Dziś naszym zadaniem jest to, aby ich wspierać i pomagać, a jeśli chcieliby wrócić do Polski, to żeby mieli taką możliwość. Naszym zadaniem jest pamiętanie o tamtych wydarzeniach – podkreśla prezydent Dariusz Stefaniuk.
Uroczystości 17 września rozpoczęła msza w parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, podczas której dziekan Marian Daniluk mówił o losach sybiraków okrutnie potraktowanych przez sowieckich oprawców, ale też wspominał o przebaczeniu.
Wydarzenia z tamtego okresu wciąż tkwią w pamięci sybiraków, których w mieście została już tylko garstka. Jeszcze kilkanaście lat temu w obchodach uczestniczyło kilkaset bialczan pamiętających zsyłkę.
Justyna Dragan
Więcej na ten temat w papierowym lub elektronicznym wydaniu "Słowa" 19 września.
Napisz komentarz
Komentarze