W niedzielę 24 stycznia, przed południem, Sylwia T. została znaleziona na polu kilka kilometrów od domu w Dzięciołach koło Łosic. Zmarła na skutek wychłodzenia organizmu podczas powrotu z dyskoteki w Siedlcach. To była wyjątkowo mroźna noc, jak na minioną zimę. Panowało kilkanaście stopni mrozu. Dlaczego Sylwia wybrała się w taką drogę bez kurtki i, co ważniejsze, dlaczego znajdowała się w pobliżu sąsiedniej miejscowości, aż koło Nowosielca? Co się tak naprawdę wydarzyło podczas całej drogi powrotnej? Oficjalne ustalenia, według rodziny zmarłej, nie dają odpowiedzi na te najważniejsze pytania.
Dziewczyna wracała z Siedlec ze znajomymi. Nie podwieźli jej jednak blisko domu, tylko zostawili w sąsiedniej wsi. Jak potem wyjaśniali podczas przesłuchań, ona sama to miejsce wskazała, a oni nie znali jej dokładnego adresu. Przyjęto taką wersję wydarzeń. Sylwia zabłądziła w nocy i nie mogła znaleźć właściwej drogi.
Jak informuje Barbara Sobotka, prokurator rejonowy, śledztwo umorzono z braku znamion czynu zabronionego. - Biegły lekarz patomorfolog w opinii wydanej po dokonaniu sekcji stwierdził, że przyczyną zgonu Sylwii T. było wychłodzenie organizmu. Badania chemiczno-toksykologiczne materiału biologicznego pobranego w trakcie sekcji zwłok wykazały obecność alkoholu etylowego oraz nie wykazały obecności narkotyków lub innych toksycznych substancji. Oględziny i sekcja zwłok nie dostarczyły dowodów na to, aby jej śmierć była następstwem zmian urazowych. Oceniając zgromadzony w sprawie materiał dowodowy, prokurator stwierdził, że do śmierci Sylwii T. nie przyczyniły się inne osoby - wyjaśniała prokurator.
Rodzina nie zgodziła się z tym i za pośrednictwem pełnomocnika złożyła zażalenie na to postanowienie. Zostanie ono przekazane do Sądu Rejonowego w Siedlcach i on zdecyduje, czy śledztwo należy ponownie podjąć.
Bliscy Sylwii mają szereg zastrzeżeń do działania policji i prokuratora. W ich ocenie, nikt się nie przyłożył, aby ustalić, dlaczego dziewczynę pozostawiono daleko od domu i co się tak naprawdę wydarzyło w drodze powrotnej. Nie godzą się na przyjętą wersję.
- Powiedziane było, że nie miała na sobie kurtki, bo zgubiła numerek z szatni, a ona miała go w kieszeni spodni. Ci, co z nią jechali, wiedzieli gdzie mieszka, a twierdzili, że nie znali adresu. W końcu dlaczego jeden z tych, którzy wtedy razem jechali, szybko po tym zdarzeniu rzucił pracę i się stąd wyprowadził - zastanawia się członek najbliższej rodziny. I dodaje: - Nie ustalono niczego poza tym, że była pod wpływem alkoholu i przez to umarła. Czy to z lenistwa? Tylko pijanych rowerzystów potrafią łapać - denerwuje się na policjantów.
Wkrótce okaże się, czy sąd przyzna rację rodzinie Sylwii.
~ Beata Malczuk
Napisz komentarz
Komentarze