Pracodawcy i związkowcy nie dogadali się w sprawie płacy minimalnej. Ci pierwsi apelował o umiar i zwolnienie tempa wzrostu najniższej krajowej. Ci drudzy domagali się podwyżki płacy minimalnej do 4350 zł oraz 24 proc. podwyżki dla budżetówki.
Oznacza to, że w 2024 r. gwarantowana płaca minimalna wzrośnie od stycznia do 4242 zł (z obecnych 3600 zł), a od lipca do 4300 zł, czyli – jak proponował rząd – o 20 proc.
Pracodawcy tego nie wytrzymają
To zła wiadomość dla pracodawców, dobra – dla rządu. 4242 zł płacy minimalnej brutto dla pracownika – jak policzyła „Rzeczpospolita” – to ok. 5111 zł dla przedsiębiorcy, który te pieniądze będzie musiał wyłożyć. Różnica trafi do ZUS, NFZ i budżetu państwa.
To nie wszystko, bo swoje będzie musiał oddać także pracownik. Jeśli w tym czasie nie zmienią się przepisy podatkowe, to na rękę dostanie on 3222 zł miesięcznie (o 513 zł więcej niż w tym roku).
Ekonomiści ostrzegają, że takie działania rządu mogą zakończyć się zwolnieniami i zwiększyć szarą strefę.
– Tak wysoki wzrost płacy minimalnej oznacza, że rośnie ona dwukrotnie szybciej niż płace w gospodarce – ocenia Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan, cytowany przez pulshr.pl. – Apelujemy, zanim nie jest za późno, o zmianę mechanizmu liczenia płacy minimalnej.
Związkowcy: Niech zajmie się nimi rząd
Grzegorz Sikora, dyrektor ds. komunikacji w Forum Związków Zawodowych (FZZ), uważa, że nawet jeśli podwyżki wynagrodzeń spowodują zwolnienia w małych i średnich przedsiębiorstwach, to nie jest to argument na rzecz zmiany mechanizmu naliczania płacy minimalnej. W tej sytuacji to państwo powinno wziąć za to odpowiedzialność, bo... – Tylko budżet państwa zyskuje na inflacji – podkreśla w rozmowie z money.pl.
Związkowcy z jednej strony martwią się o pracodawców z małych i średnich firm, bo mogą oni nie udźwignąć 20-procentowej podwyżki płacy minimalnej i będą zwalniać. Z drugiej proponują jeszcze wyższą podwyżkę.
Chcą, żeby od stycznia 2024 płaca minimalna wzrosłą nie 4242 zł brutto miesięcznie, ale 4300 zł, a od lipca nie 4300, ale 4540 zł brutto.
I apelują do premiera o dialog pomiędzy rządem a pracodawcami w sprawie zastosowania „(…) mechanizmów wsparcia dla firm, które z powodu rosnących kosztów mogą mieć problemy z utrzymaniem zatrudnienia w 2024 roku”.
Pracodawcy bronią pracowników budżetówki
Powodów do zadowolenia ze względu na podwyżki płacy nie mają pracownicy budżetówki: ich wynagrodzenia mają wzrosnąć w 2024 r. mniej, niż wskaźnik inflacji, bo – jak proponuje rząd – o 6,6 proc. W ich obronie stanęli pracodawcy.
– Upominamy się o wyższą jakość usług publicznych i większe podwyżki dla państwowej sfery budżetowej – tak wyjaśnił stanowisko pracodawców prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, cytowany przez Radio ZET.
W propozycjach rządu – ocenił – widać wyraźną niekonsekwencję. Płaca minimalna ma wzrosnąć w 2024 roku o 20 proc., ze skutkiem dla pracodawców w wysokości 35 mld zł. W tym czasie podwyżki dla sfery budżetowej mają wynieść tylko 6,6 proc. przy skutkach finansowych poniżej 9 mld zł.
PRZECZYTAJ:
- Płaciła znalezioną kartą. Grozi jej do 10 lat więzienia
- Myślała, że pomaga córce. Niestety padła ofiarą oszusta
- Szkoła wygrała w ogólnopolskim konkursie. Dostanie ekopracownię
- Oberki, walczyki i polki. W Zaściankach znów potańczyli na dechach
- Gmina Łomazy: ul. Szkolna zostanie wyremontowana
Dlatego rząd powinien zweryfikować proponowane podwyżki wynagrodzeń w 2024 r. i podnieść je z 6,6 do 20 proc.
– Brak takiej decyzji będzie krzywdzący dla budżetówki – podkreślił Jacek Męcina.
Napisz komentarz
Komentarze