Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 21 listopada 2024 22:59
Reklama
Reklama

Jak obchodzona jest uroczystość Wszystkich Świętych w Boliwii?

Z ks. Tomaszem Grzybem z misjonarzem w Boliwii i Argentynie, który niedawno wrócił do Polski i posługuje w parafii Wniebowzięcia NMP w Białej Podlaskiej, o boliwijskich zwyczajach, tradycyjnej kuchni, rewolucji w Boliwii, statusie materialnym Boliwijczyków rozmawia Anna Chodyka.
Jak obchodzona jest uroczystość Wszystkich Świętych w Boliwii?
Z ks. Tomaszem Grzybem z misjonarzem w Boliwii i Argentynie, który niedawno wrócił do Polski i posługuje w parafii Wniebowzięcia NMP w Białej Podlaskiej, o boliwijskich zwyczajach, tradycyjnej kuchni, rewolucji w Boliwii, statusie materialnym Boliwijczyków rozmawia Anna Chodyka

Autor: archiwum ks. Tomasza Grzyba

Ile lat spędził ksiądz na misjach i gdzie?

Na misjach spędziłem łącznie siedem lat. Byłem w Boliwii w departamencie Cochabamba, w mieście Aiquile. Dwa lata byłem w Argentynie na Patagonii. 

Co skłoniło księdza do wyjazdu na misje i czy planuje ksiądz wrócić do Boliwii?

Moje misyjne powołanie rodziło się etapami. Skłoniło mnie do wyjazdu spotkanie z misjonarzami, jak byłem w seminarium. Dwukrotnie jeździłem też do Jekaterynburga w Rosji, tam pomagałem w budowach i remontach parafialnych ks. Jerzemu Paczuskiemu. To było moje pierwsze doświadczenie Kościoła powszechnego, poza granicami Polski. Później już jako ksiądz pracowałem w Papieskim Stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Pracując w tym stowarzyszeniu podjąłem decyzję o wyjeździe na misje, na co pozwolił mi biskup. Na dziś nie planuje wyjazdu ponownie do Boliwii, cieszę się pracą duszpasterską w Białej Podlaskiej. 

Czy może ksiądz opowiedzieć o najdziwniejszych zwyczajach boliwijskich, z którymi się spotkał?

Latynosi mają bardzo dużo swoich zwyczajów. Jednym z nich - kulinarnym jest wyrażenie przez jedzenie, że jest się chcianym gościem w danym domu. Kiedy chcą by ktoś był z nimi dłuższy czas nakładają na talerz jedzenia po brzegi. Pewien czas zajęło mi zrozumienie tego, dopiero miejscowy katechista to mi wyjaśnił. Innym zwyczajem jest wychodzenie w góry w Wielki Piątek, by szukać węży. Według nich, kto zabije węża, odpuszczone są mu wszystkie winy. W Boliwii wiele osób każdego roku umiera od ukąszenia węży, więc jest to też sposób kontroli liczby węży. W ten sposób, przez lata, chroniła się przed ukąszeniami miejscowa ludność. 

- Latynosi mają bardzo dużo swoich zwyczajów. Jednym z nich - kulinarnym jest wyrażenie przez jedzenie, że jest się chcianym gościem w danym domu - przekazuje ks. Tomasz Grzyb. Fot. archiwum ks. Tomasza Grzyba

Jak wyglądają święta Wszystkich Świętych w Boliwii?

Uroczystość Wszystkich Świętych jest obchodzona bardzo hucznie i kolorowo. Wtedy bardzo dużo ludzi uczestniczy w porannej mszy świętej, która odprawiana jest za zmarłych. Następnie świętowanie odbywa się na cmentarzu. Wszyscy idą tam całymi rodzinami i na miejscu spożywają posiłek. U nas w Boże Narodzenie chodzą kolędnicy, a tam podobne grupy chodzą po cmentarzu i śpiewają oraz grają na instrumentach. Jeśli w jakiejś rodzinie, ktoś zmarł w danym roku, ta familia przygotowuje stół dla zmarłego. Ustawiany jest też ołtarzyk dla osoby, która odeszła do wieczności. Zawieszane jest zdjęcie zmarłego, ołtarzyk jest przyozdabiany liśćmi palmy. Na stole stawiane są wszystkie potrawy i napoje, jakie zmarły lubił. Można nawet znaleźć jego ulubione papierosy. Tego wieczoru znajomi i kuzyni odwiedzają tę rodzinę, jest wspólna modlitwa. Biesiada trwa całą noc. Następnego dnia rodzina jest ponownie odwiedzana, a wszystko, co zostało przygotowane jest zjadane do końca. Świętowanie odbywa się w wigilię Wszystkich Świętych i dzień następny. 

- Rejon, w którym pracowałem jest ubogi. Mieszkałem w górach na wysokości 2500 n.p.m. - mówi ks. Tomasz Grzyb. Fot. archiwum ks. Tomasza Grzyba

Jakich ksiądz boliwijskich, tradycyjnych potraw spróbował?   

Takich potraw spróbowałem bardzo dużo. Powiem o dwóch. Pierwsza to pique machu, przewrotnie nazywaliśmy tę potrawę Machu Picchu, nawiązując do peruwiańskiej osady Inków. Jest to potrawa, w której znajdziemy kawałki smażonej wołowiny, parówkę ugotowaną i usmażoną, gotowane jajko na twardo, paprykę, pomidory, frytki. Składnik są wymieszane i zalane ketchupem i majonezem. Można to porównać do potraw fast food, jest to bardzo smaczne danie i popularne na różnych spotkaniach. Druga powszechnie przyrządzana potrawa w Aiquile, to uchuqu, znajduje się w niej ryż, ziemniaki, makaron, jest zasmażany kwiat drzewa chiliqchi, do tego jest bułeczka zasmażana z serem oraz podawane są: kurczak, kaczka, wołowina, kawałek języka krowy, który jest miejscowym przysmakiem. Całość zalana jest pikantnym sosem z ostrej papryki połączonym z tartym chlebem lub bułką. Tę potrawę zawsze zamawialiśmy na odpust parafialny czy święto Matki Bożej Gromnicznej. 

Na jakim poziomie materialnym żyją Boliwijczycy, wśród których ksiądz posługiwał? 

Rejon, w którym pracowałem jest ubogi. Mieszkałem w górach na wysokości 2500 n.p.m. W tym rejonie jest niewiele ziem uprawnych, nie ma przemysłu, więc życie jest skromne. Parafia, w której pracowałem najpierw jako wikariusz, później jako proboszcz, gromadzi mieszkańców miasta, które liczy ok. 12 tys. ludzi. Do tej parafii należy też 110 wiosek rozsianych po górach. Poziom życia w tych wioskach jest bardzo niski. Większość mieszka w domach zbudowanych z gliny wymieszanej ze słomą. Wiele wiosek do dziś jest bez elektryfikacji czy wodociągów. Na co dzień ludzie piją wodę z rzeki czy ze studni. Bardzo ciężko pracują na roli, do dzisiaj ziemia uprawiana jest ręcznie oraz przy pomocy woła i pługa. Mają też niewielkie stada owiec i kóz. 

Do czego księdzu było się trudno przyzwyczaić w Boliwii?

Dzięki temu, że miałem tam kolegów - księży, którzy wcześniej zaczęli tam posługiwać, łatwiej było mi się przyzwyczaić do tamtejszych realiów. Trudnością było to, że przy okazji świąt Bożego Narodzenia czy Wielkiej Nocy nie mogłem się spotkać z rodziną i przyjaciółmi. Dzięki pomocy ks. Tomasza Denickiego, który pochodzi z Białej Podlaskiej ze spokojem wchodziłem w mentalność ludności i z otwartością. 

Czy ksiądz był w czasie rewolucji w 2019 r. w Boliwii i jak ksiądz zapamiętał ten czas?

Byłem wtedy w Boliwii. Był to trudny czas. Po wyborach, które zostały sfałszowane, cały kraj przez ponad miesiąc był sparaliżowany. Na wjeździe do miasta stały kilku kilometrowe kolejki samochodów towarowych przewożących zwierzęta, warzywa, owoce. Z bólem serca patrzyliśmy jak zwierzęta padają z powodu upału. Protestujący nie pozwalali nawet ich napoić czy nakarmić. Żywność się psuła. Razem z siostrami, które też posługiwały w Aiquile, gotowaliśmy zupy i zanosiliśmy kierowcom. Zapraszaliśmy ich na plebanię żeby mogli się wykąpać. Miejscowi, którzy należeli do partii patrzyli na to krzywym okiem, ale nie mieliśmy poważnych przykrości z tego powodu. Jednak, było mocno czuć napięcie. Byliśmy zamknięci w Aiquile, nie było dostaw. Nie było głodu, ale zapasy szybko się kończyły. Była niepewność.     

CZYTAJ TAKŻE:


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama