Ile lat spędził ksiądz na misjach i gdzie?
Na misjach spędziłem łącznie siedem lat. Byłem w Boliwii w departamencie Cochabamba, w mieście Aiquile. Dwa lata byłem w Argentynie na Patagonii.
Co skłoniło księdza do wyjazdu na misje i czy planuje ksiądz wrócić do Boliwii?
Moje misyjne powołanie rodziło się etapami. Skłoniło mnie do wyjazdu spotkanie z misjonarzami, jak byłem w seminarium. Dwukrotnie jeździłem też do Jekaterynburga w Rosji, tam pomagałem w budowach i remontach parafialnych ks. Jerzemu Paczuskiemu. To było moje pierwsze doświadczenie Kościoła powszechnego, poza granicami Polski. Później już jako ksiądz pracowałem w Papieskim Stowarzyszeniu Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Pracując w tym stowarzyszeniu podjąłem decyzję o wyjeździe na misje, na co pozwolił mi biskup. Na dziś nie planuje wyjazdu ponownie do Boliwii, cieszę się pracą duszpasterską w Białej Podlaskiej.
Czy może ksiądz opowiedzieć o najdziwniejszych zwyczajach boliwijskich, z którymi się spotkał?
Latynosi mają bardzo dużo swoich zwyczajów. Jednym z nich - kulinarnym jest wyrażenie przez jedzenie, że jest się chcianym gościem w danym domu. Kiedy chcą by ktoś był z nimi dłuższy czas nakładają na talerz jedzenia po brzegi. Pewien czas zajęło mi zrozumienie tego, dopiero miejscowy katechista to mi wyjaśnił. Innym zwyczajem jest wychodzenie w góry w Wielki Piątek, by szukać węży. Według nich, kto zabije węża, odpuszczone są mu wszystkie winy. W Boliwii wiele osób każdego roku umiera od ukąszenia węży, więc jest to też sposób kontroli liczby węży. W ten sposób, przez lata, chroniła się przed ukąszeniami miejscowa ludność.
Jak wyglądają święta Wszystkich Świętych w Boliwii?
Uroczystość Wszystkich Świętych jest obchodzona bardzo hucznie i kolorowo. Wtedy bardzo dużo ludzi uczestniczy w porannej mszy świętej, która odprawiana jest za zmarłych. Następnie świętowanie odbywa się na cmentarzu. Wszyscy idą tam całymi rodzinami i na miejscu spożywają posiłek. U nas w Boże Narodzenie chodzą kolędnicy, a tam podobne grupy chodzą po cmentarzu i śpiewają oraz grają na instrumentach. Jeśli w jakiejś rodzinie, ktoś zmarł w danym roku, ta familia przygotowuje stół dla zmarłego. Ustawiany jest też ołtarzyk dla osoby, która odeszła do wieczności. Zawieszane jest zdjęcie zmarłego, ołtarzyk jest przyozdabiany liśćmi palmy. Na stole stawiane są wszystkie potrawy i napoje, jakie zmarły lubił. Można nawet znaleźć jego ulubione papierosy. Tego wieczoru znajomi i kuzyni odwiedzają tę rodzinę, jest wspólna modlitwa. Biesiada trwa całą noc. Następnego dnia rodzina jest ponownie odwiedzana, a wszystko, co zostało przygotowane jest zjadane do końca. Świętowanie odbywa się w wigilię Wszystkich Świętych i dzień następny.
Jakich ksiądz boliwijskich, tradycyjnych potraw spróbował?
Takich potraw spróbowałem bardzo dużo. Powiem o dwóch. Pierwsza to pique machu, przewrotnie nazywaliśmy tę potrawę Machu Picchu, nawiązując do peruwiańskiej osady Inków. Jest to potrawa, w której znajdziemy kawałki smażonej wołowiny, parówkę ugotowaną i usmażoną, gotowane jajko na twardo, paprykę, pomidory, frytki. Składnik są wymieszane i zalane ketchupem i majonezem. Można to porównać do potraw fast food, jest to bardzo smaczne danie i popularne na różnych spotkaniach. Druga powszechnie przyrządzana potrawa w Aiquile, to uchuqu, znajduje się w niej ryż, ziemniaki, makaron, jest zasmażany kwiat drzewa chiliqchi, do tego jest bułeczka zasmażana z serem oraz podawane są: kurczak, kaczka, wołowina, kawałek języka krowy, który jest miejscowym przysmakiem. Całość zalana jest pikantnym sosem z ostrej papryki połączonym z tartym chlebem lub bułką. Tę potrawę zawsze zamawialiśmy na odpust parafialny czy święto Matki Bożej Gromnicznej.
Na jakim poziomie materialnym żyją Boliwijczycy, wśród których ksiądz posługiwał?
Rejon, w którym pracowałem jest ubogi. Mieszkałem w górach na wysokości 2500 n.p.m. W tym rejonie jest niewiele ziem uprawnych, nie ma przemysłu, więc życie jest skromne. Parafia, w której pracowałem najpierw jako wikariusz, później jako proboszcz, gromadzi mieszkańców miasta, które liczy ok. 12 tys. ludzi. Do tej parafii należy też 110 wiosek rozsianych po górach. Poziom życia w tych wioskach jest bardzo niski. Większość mieszka w domach zbudowanych z gliny wymieszanej ze słomą. Wiele wiosek do dziś jest bez elektryfikacji czy wodociągów. Na co dzień ludzie piją wodę z rzeki czy ze studni. Bardzo ciężko pracują na roli, do dzisiaj ziemia uprawiana jest ręcznie oraz przy pomocy woła i pługa. Mają też niewielkie stada owiec i kóz.
Do czego księdzu było się trudno przyzwyczaić w Boliwii?
Dzięki temu, że miałem tam kolegów - księży, którzy wcześniej zaczęli tam posługiwać, łatwiej było mi się przyzwyczaić do tamtejszych realiów. Trudnością było to, że przy okazji świąt Bożego Narodzenia czy Wielkiej Nocy nie mogłem się spotkać z rodziną i przyjaciółmi. Dzięki pomocy ks. Tomasza Denickiego, który pochodzi z Białej Podlaskiej ze spokojem wchodziłem w mentalność ludności i z otwartością.
Czy ksiądz był w czasie rewolucji w 2019 r. w Boliwii i jak ksiądz zapamiętał ten czas?
Byłem wtedy w Boliwii. Był to trudny czas. Po wyborach, które zostały sfałszowane, cały kraj przez ponad miesiąc był sparaliżowany. Na wjeździe do miasta stały kilku kilometrowe kolejki samochodów towarowych przewożących zwierzęta, warzywa, owoce. Z bólem serca patrzyliśmy jak zwierzęta padają z powodu upału. Protestujący nie pozwalali nawet ich napoić czy nakarmić. Żywność się psuła. Razem z siostrami, które też posługiwały w Aiquile, gotowaliśmy zupy i zanosiliśmy kierowcom. Zapraszaliśmy ich na plebanię żeby mogli się wykąpać. Miejscowi, którzy należeli do partii patrzyli na to krzywym okiem, ale nie mieliśmy poważnych przykrości z tego powodu. Jednak, było mocno czuć napięcie. Byliśmy zamknięci w Aiquile, nie było dostaw. Nie było głodu, ale zapasy szybko się kończyły. Była niepewność.
CZYTAJ TAKŻE:
Napisz komentarz
Komentarze