– Jednym z tematów, który poruszaliśmy na pierwszym posiedzeniu, było stworzenie programu wsparcia budowy schronów dla samorządów – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz, wicepremier i szef MON, o powołaniu zespołu doradców do spraw samorządowych. – Będziemy szukać finansowania – dodał, mając na myśli budowę schronów i remont już istniejących.
Samorządy mają określić swoje potrzeby, podać potrzebną kwotę i wnioskować do rządu o pieniądze.
Wojna w Ukrainie obnażyła mizerię
O schrony Polacy zaczęli głośno pytać 2 lata temu, gdy Rosja rozpoczęła w Ukrainie pełnoskalową wojnę. Wtedy wyszło na jaw, że nie mamy praktycznie takich miejsc. Że obiekty z czasów zimnej wojny są w fatalnym stanie technicznym. Że miejsca ukrycia w blokach zostały zamienione na rupieciarnie. Że jeżeli stałoby się coś złego, to trzeba uciekać do garażu podziemnego, ale to tylko tymczasowe schronienie.
Straż Pożarna zaczęła inwentaryzować takie obiekty. Przedstawiły ich mapę, ale w większości to były miejsca doraźnego ukrycia: piwnice czy właśnie garaże.
Nie wiadomo, kto teraz za to odpowiada
Jak źle jest ze schronami pokazuje teraz jasno Najwyższa Izba Kontroli.
„Dwa lata po wybuchu wojny w Ukrainie w Polsce na miejsce w schronach i ukryciach może liczyć niecałe 4% mieszkańców (raport Państwowej Straży Pożarnej), obrona cywilna nie istnieje, a obywatele nie wiedzą, gdzie w razie zagrożeń mogą szukać bezpiecznego miejsca schronienia. Sześć z 32 gmin skontrolowanych przez NIK nie zapewniło takiego miejsca żadnemu ze swoich mieszkańców, a 68% poddanych oględzinom schronów i ponad połowa ukryć nie spełniały wymaganych warunków technicznych” – pisze w swoim raporcie NIK.
I punktuje. W marcu 2022 r. sejm przyjął ustawę o obronie Ojczyzny, która jednocześnie wygasiła przepisy z lat 60-tych XX wieku o obronie cywilnej. A szef MSWiA nie wydał nowych. To wprowadziło chaos i nie wiadomo, kto teraz odpowiada za schrony.
Są miejsca bez schronów i ukryć
Jak pokazują wyniki kontroli, są miasta, w których nie ma ani jednego schronu czy miejsca ukrycia.
„W 2022 r. według prowadzonych przez kontrolowane gminy i miasta ewidencji, w większości niepełnych i niezweryfikowanych, dysponowały one głównie tzw. ukryciami doraźnymi. Na miejsce w schronach i ukryciach mogło wówczas liczyć zaledwie 2% mieszkańców. Najwięcej w Świnoujściu - ok. 7,6%” – punktuje NIK.
W Warszawie nie było ani jednego tego typu miejsca (podobnie w Gliwicach, Białymstoku, Ostrołęce czy Dęblinie). W 2022 roku stolica policzyła i wyszło, że w doraźnych miejscach ukrycia schronienie mogłoby znaleźć nieco ponad 1 mln osób (1 089 323), czyli 64% mieszkańców.
Nierzetelny raport ministerstwa
„W 2022 r. wiceminister spraw wewnętrznych i administracji w sposób nierzetelny (ustnie zamiast pisemnie) wydał Komendzie Głównej Państwowej Straży Pożarnej polecenie przeprowadzenia w całym kraju inwentaryzacji budowli ochronnych. Z przygotowanego wówczas raportu wynikało, że w schronach i ukryciach jest miejsce dla niecałych 4% mieszkańców (1 428 369 osób), natomiast pojemność miejsc doraźnego schronienia (np. w piwnicach) przekracza populację Polski. Upubliczniając raport, wiceminister oświadczył, że w przypadku zagrożenia może się w nich schronić w sumie ponad 49 mln osób.
Kontrola NIK wykazała, że przedstawione w raporcie dane są nierzetelne i mogą stwarzać fałszywe poczucie bezpieczeństwa” – dodaję kontrolerzy.
I wyliczają, że Straż Pożarna zinwentaryzowała ok. 235 tys. obiektów budowlanych, ale nie w każdym regionie schronień jest odpowiednio dużo. Żadnego schronu nie było w województwie lubuskim, tylko 22 zlokalizowano w województwie podlaskim, a 24 w lubelskim. Województwo lubuskie miało też najmniejszą liczbę ukryć – 75.
Polskie schrony chronią przed deszczem lub śniegiem
NIK skupił się na liczbach i procedurach. A ważny jest też stan tych obiektów. Ten zaś jest generalnie zły.
Ppłk rez. dr Cezariusz Sońta w rozmowie z Business Insider Polska stwierdza wprost, że polskie schrony mogą najwyżej chronić przed deszczem lub śniegiem.
CZYTAJ TEŻ:
Napisz komentarz
Komentarze