Katarzyna Niedziółka pochodzi z Wiechowicz koło Konstantynowa. Na Instagramie prowadzi profil Kejt In Travel, na którym relacjonuje swoje podróże. Zwiedzanie świata to jej wielka pasja. Odwiedziła już ponad 26 państw. Najdalej była w Jordanii, Iranie i Maroku. Przyznaje, że w czasie wojaży zdarzały się też trudne sytuacje, ale to nie zniechęca jej do dalszego poznawania najodleglejszych zakątków Ziemi.
Katarzyna Niedziółka przyznaje, że w dzieciństwie nie miała możliwości częstego podróżowania i zwiedzania świata. Pierwszy raz wsiadła do samolotu, kiedy była dorosła. Pojechała wtedy do Turcji na wycieczkę z biurem podróży. – Kiedy znalazłam się na tamtejszym targu stwierdziłam, że to nie może być moja ostatnia wizyta zagranicą. Bakcyla na podróże zaszczepiła we mnie moja najstarsza siostra, która zwiedziła już bardzo dużą część świata i nadal to robi. To z nią i jej znajomymi zaczęłam podróże, które teraz kontynuuję - mówi Katarzyna Niedziółka.
Samodzielnie planuje podróże
Dodaje, że przy organizacji podróży można się wiele nauczyć. – Obecnie samodzielnie planuję swoje podróże. Jak ktoś pyta mnie o koszty, po mojej odpowiedzi robi wielkie oczy i dopytuje z niedowierzaniem czy tak się da. Swoimi podróżami udowadniam, że można zwiedzać świat nie wydając na to majątku – wyjaśnia.
Odwiedziła dotąd 26 państw, najdalej była w Jordanii, Iranie i Maroku. Zwiedziła też znaczną część europejskich stolic. Najbardziej podobało jej się w Iranie. – Architektura i kultura tego kraju jest po prostu nie do opisania, to trzeba zobaczyć na własne oczy. To bardzo gościnny kraj i naród ciekawy innych ludzi. Tak okazałych pałaców i meczetów, które tam są, jeszcze nigdzie nie widziałam. Są oczywiście zasady, których nie ma u nas, np. mężczyzna w towarzystwie nie odzywa się do kobiety jako pierwszy, rozmawia tylko z drugim mężczyzną. Kobiety stoją z tyłu, jeśli konwersacja trwa dłuższą chwilę, to dopiero wtedy włączają się kobiety – opowiada.
Dodaje, że w Iranie kobiety nie mogą mieć odkrytego ciała, nie mogą mieć też dopasowanych ubrań, które podkreślają kształty. – Cała nasza podróżnicza ekipa miała zwiewne ubrania typu koszule z długimi rękawami, długie spodnie i chusty na głowach, żeby okryć włosy i szyję – tłumaczy. Przyznaje, że jest entuzjastką meczetów i cerkwi, więc zachwycały ją budowle w krajach muzułmańskich oraz przydrożne małe kościoły w Macedonii Północnej.
Cuda przyrody na Teneryfie
Najpiękniejsze cuda przyrody oglądała na Teneryfie. – Na północy wysypy może padać mocny deszcz, a już 5 kilometrów dalej jest przepiękna tęcza i słońce. Wyspa jest bardzo zielona, ma wszystko od morza po góry, więc można oglądać przepiękne widoki – wspomina.
Oprócz zwiedzania, uwielbia smakować lokalną kuchnię.
– Do końca życia zapamiętam smak liczi kupionego na albańskim targu i daktyli w Maroku, a także smak pieczonego mięsa i warzyw na pustyni w Jordanii. Ten tradycyjny posiłek nazywa się zarb. Jest to danie skromne, ale cały ceremoniał wiążący się z przygotowaniem trwa kilka godzin. Zarb piecze się w wykopanym dole w specjalnym piętrowym grillu, na którym na górze rozkłada się warzywa, a na dolnych partiach kawałki mięsa. Całość zamyka się od góry pokrywą, zakrywa kocem i zasypuje piachem. W ten sposób tworzy się niepowtarzalny smak, jakiego mieliśmy okazję doświadczyć. Taki posiłek z przyjaciółmi zjedliśmy w jordańskiej dolinie Wadi Rum, gdzie nocowaliśmy na pustyni – opowiada z entuzjazmem podróżniczka. Z kolei z Iranu szczególnie zapamiętała deser faloodeh, który składa się z nitek makaronu ryżowego, do którego dodawany jest sok z limonki lub zmrożony syrop z dodatkiem wody różanej.
Wiara w Allaha
W czasie podróży zachwyciła ją głeboka wiara muzułmanów. – Niejeden raz udało mi się podejrzeć jak się modlą wyznawcy islamu w swoich meczetach. Wtedy nie istnieje dla nich nic innego jak modlitwa i Bóg. Nie zwracają uwagi na to, czy ktoś wchodzi czy wychodzi, tak są skupieni na oddawaniu chwały Allahowi. Z kolei jeśli chodzi o zwyczaje, szczególnie urzekły mnie tradycje w Albanii i we Włoszech. Podoba mi się tam celebracja poranka poprzez picie kawy. Większość osób wychodzi do lokalnych kawiarni i na stojąco, w dużych grupach piją espresso, rozmawiając o życiu i przy tym wcale się nie spiesząc – opowiada podróżniczka.
Dodaje, że podobnie poranki spędzają mieszkańcy Maroka, ale oni piją herbatę z miętą i dużą ilością cukru. – To ich swoisty rytuał, bo u nich picie herbaty to podstawa wszystkich spotkań towarzyskich. Jest ona polewana z małych, pięknie zdobionych metalowych dzbanków, podawana jest też w upały, gdyż przynosi orzeźwienie – zauważa Katarzyna Niedziółka.
Pytana o zwyczaje, których muszą przestrzegać kobiety na świecie, opowiada o Iranie. – Kobiety w tym kraju nie mogą eksponować swojej urody nosząc dopasowane ubrania, więc robią to poprzez makijaż. Mam znajomego Irańczyka, który pomagał nam w znalezieniu noclegów, wspierała go w tym jego kuzynka. Ze znajomymi, za pomoc chcieliśmy się odwdzięczyć drobnym prezentem i przywieźć coś ciekawego z Polski. Kuzynka powiedziała, że najbardziej ucieszy się z kosmetyków. Podała nawet nazwy firm, które ją interesują i nazwy produktów, więc przywieźliśmy pomadki do ust, tusze do rzęs, kremy i wiele innych. Kobiety w Iranie noszą bardzo mocne makijaże – wyjaśnia. Dodaje, że Irańczycy, kiedy zobaczyli ich - Europejczyków, byli zachwyceni odmienną od nich urodą. – Do tego stopnia, że podchodziły do mnie dziewczynki i dotykały moich pomalowanych paznokci oraz włosów. Były zachwycone naszą słowiańską urodą – dodaje. – Co krok nas zaczepiano w celu zrobienia wspólnego zdjęcia.
Trudne sytuacje
W czasie podróży zdarzały się też trudne sytuacje. – W Maroku dopadła mnie choroba i potrzebowałam wizyty w szpitalu. Ze względu na ich przekonania religijne, mężczyzna, który był lekarzem nie mógł mnie dotknąć i zbadać, więc konsultację przeprowadzała pielęgniarka. Marokańczycy słabo znają angielski, gdyż głównie mówią po francusku, którego z kolei my nie znaliśmy. Stąd porozumieliśmy się na migi. Kiedy udało się dogadać, dostałam kroplówkę. Na koniec przekazaliśmy, że mamy ubezpieczenie, z którego zostanie opłacona pomoc medyczna. Wtedy usłyszeliśmy, że nie wymagają tego, a jedynie powinniśmy w ramach wdzięczności kupić obiad bezdomnemu – wspomina.
Drugie trudne zdarzenie miało miejsce w Jordanii, w marcu 2020 r., gdy wybuchła pandemia koronawirusa. – Kiedy cieszyliśmy się wyjazdem, dotarła do nas wiadomość, że nasz lot powrotny do Polski się nie odbędzie. W dodatku nie wiadomo było kiedy i czym wrócimy do kraju. Próbowaliśmy znaleźć połączenie na wszystkie możliwe sposoby, ale było to bardzo trudne. Po setkach telefonów do konsula Polski w Jordanii, czy konsulów innych sąsiadujących z Polską krajów, dostawaliśmy informacje, że wszystkie drogi powietrzne i lądowe są zamykane – wspomina Katarzyna Niedziółka.
Dodaje, że z godziny na godzinę ona i jej kompani podróży zdali sobie sprawę, że są zdani tylko na siebie w arabskim kraju. – W Jordanii zaczął panować chaos, wykupywano leki, a dzieci na nasz widok krzyczały: "Korona!" gdyż panowało przeświadczenie, że wirus przywieźli Europejczycy. Nie dostawaliśmy informacji od polskiego rządu o możliwości powrotu, więc stres sięgał zenitu – przyznaje. Jednak, udało im się wrócić do kraju w dniu, w którym pierwotnie planowali powrót.
– Gdyby nie pomoc Jordańczyków, którzy wsparli nas w oddaniu samochodu do wypożyczalni, zorganizowali taksówkę, która zawiozła nas na lotnisko oddalone o 300 km, od naszego miejsca pobytu, nie wiem jak byśmy sobie poradzili. Od właściciela hotelu dostaliśmy żywność na drogę, prosił nas też, żeby go poinformować czy wróciliśmy bezpiecznie do kraju – relacjonuje podróżniczka.
Wyjaśnia, że na grupie na Facebooku, znalazła informację, że konkretne biuro podróży ma loty czarterowe, więc w ten sposób udało się wykupić bilety. – Do końca nie wierzyliśmy, że uda nam się wrócić, obawialiśmy się, że w ostatniej chwili lot zostanie anulowany – przyznaje.
Katarzyna Niedziółka prowadzi profil na Instagramie oraz Facebooku pod nazwą Kejt In Travel, gdzie zamieszcza relacje ze swoich podróży. Ukończyła studia magisterskie i inżynierskie na Politechnice Warszawskiej, obecnie jest kierownikiem projektu i nadzoruje projekty i część budowy specjalistycznych oczyszczalni ścieków dla dużych zakładów przemysłowych jak PepsiCo, czy firm pracujących dla Mcdonald's. Pochodzi z Wiechowicz koło Konstantynowa, a pracuje w Piasecznie koło Warszawy.
CZYTAJ TEŻ:
Napisz komentarz
Komentarze