Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 21 listopada 2024 23:00
Reklama
Reklama Baner reklamowy - warsztat samochodowy - pogotowie

Ludzie z pasją: Kejt In Travel czyli życie w podróży

Katarzyna Niedziółka pochodzi z Wiechowicz koło Konstantynowa. Na Instagramie prowadzi profil Kejt In Travel, na którym relacjonuje swoje podróże. Zwiedzanie świata to jej wielka pasja. Odwiedziła już 26 państw. Najdalej była w Jordanii, Iranie i Maroku. Przyznaje, że w czasie jej wojaży zdarzały się też trudne sytuacje, ale to jej nie zniechęca do dalszego poznawania najdalszych skrawków Ziemi.
Ludzie z pasją: Kejt In Travel czyli życie w podróży
Katarzyna Niedziółka pochodzi z Wiechowicz koło Konstantynowa. Na Instagramie prowadzi profil Kejt In Travel, na którym relacjonuje swoje podróże

Autor: archiwum Katarzyny Niedziółki

Katarzyna Niedziółka pochodzi z Wiechowicz koło Konstantynowa. Na Instagramie prowadzi profil Kejt In Travel, na którym relacjonuje swoje podróże. Zwiedzanie świata to jej wielka pasja. Odwiedziła już ponad 26 państw. Najdalej była w Jordanii, Iranie i Maroku. Przyznaje, że w czasie wojaży zdarzały się też trudne sytuacje, ale to nie zniechęca jej do dalszego poznawania najodleglejszych zakątków Ziemi. 

Katarzyna Niedziółka przyznaje, że w dzieciństwie nie miała możliwości częstego podróżowania i zwiedzania świata. Pierwszy raz wsiadła do samolotu, kiedy była dorosła. Pojechała wtedy do Turcji na wycieczkę z biurem podróży. – Kiedy znalazłam się na tamtejszym targu stwierdziłam, że to nie może być moja ostatnia wizyta zagranicą. Bakcyla na podróże zaszczepiła we mnie moja najstarsza siostra, która zwiedziła już bardzo dużą część świata i nadal to robi. To z nią i jej znajomymi zaczęłam podróże, które teraz kontynuuję - mówi Katarzyna Niedziółka.

Samodzielnie planuje podróże

Dodaje, że przy organizacji podróży można się wiele nauczyć. – Obecnie samodzielnie planuję swoje podróże. Jak ktoś pyta mnie o koszty, po mojej odpowiedzi robi wielkie oczy i dopytuje z niedowierzaniem czy tak się da. Swoimi podróżami udowadniam, że można zwiedzać świat nie wydając na to majątku – wyjaśnia.

Odwiedziła dotąd 26 państw, najdalej była w Jordanii, Iranie i Maroku. Zwiedziła też znaczną część europejskich stolic. Najbardziej podobało jej się w Iranie. – Architektura i kultura tego kraju jest po prostu nie do opisania, to trzeba zobaczyć na własne oczy. To bardzo gościnny kraj i naród ciekawy innych ludzi. Tak okazałych pałaców i meczetów, które tam są, jeszcze nigdzie nie widziałam. Są oczywiście zasady, których nie ma u nas, np. mężczyzna w towarzystwie nie odzywa się do kobiety jako pierwszy, rozmawia tylko z drugim mężczyzną. Kobiety stoją z tyłu, jeśli konwersacja trwa dłuższą chwilę, to dopiero wtedy włączają się kobiety – opowiada.

Podróżniczka przyznaje, że jest entuzjastką meczetów i cerkwi, szczególnie podobają się jej budowle w krajach muzułmańskich

Dodaje, że w Iranie kobiety nie mogą mieć odkrytego ciała, nie mogą mieć też dopasowanych ubrań, które podkreślają kształty. – Cała nasza podróżnicza ekipa miała zwiewne ubrania typu koszule z długimi rękawami, długie spodnie i chusty na głowach, żeby okryć włosy i szyję – tłumaczy. Przyznaje, że jest entuzjastką meczetów i cerkwi, więc zachwycały ją budowle w krajach muzułmańskich oraz przydrożne małe kościoły w Macedonii Północnej. 

Cuda przyrody na Teneryfie

Najpiękniejsze cuda przyrody oglądała na Teneryfie. – Na północy wysypy może padać mocny deszcz, a już 5 kilometrów dalej jest przepiękna tęcza i słońce. Wyspa jest bardzo zielona, ma wszystko od morza po góry, więc można oglądać przepiękne widoki – wspomina.

Oprócz zwiedzania, uwielbia smakować lokalną kuchnię. 

W Jordanii na pustyni w dolinie Wadi Rum klimat jest iście księżycowy

– Do końca życia zapamiętam smak liczi kupionego na albańskim targu i daktyli w Maroku, a także smak pieczonego mięsa i warzyw na pustyni w Jordanii. Ten tradycyjny posiłek nazywa się zarb. Jest to danie skromne, ale cały ceremoniał wiążący się z przygotowaniem trwa kilka godzin. Zarb piecze się w wykopanym dole w specjalnym piętrowym grillu, na którym na górze rozkłada się warzywa, a na dolnych partiach kawałki mięsa. Całość zamyka się od góry pokrywą, zakrywa kocem i zasypuje piachem. W ten sposób tworzy się niepowtarzalny smak, jakiego mieliśmy okazję doświadczyć. Taki posiłek z przyjaciółmi zjedliśmy w jordańskiej dolinie Wadi Rum, gdzie nocowaliśmy na pustyni – opowiada z entuzjazmem podróżniczka. Z kolei z Iranu szczególnie zapamiętała deser faloodeh, który składa się z nitek makaronu ryżowego, do którego dodawany jest sok z limonki lub zmrożony syrop z dodatkiem wody różanej. 

Wiara w Allaha

W czasie podróży zachwyciła ją głeboka wiara muzułmanów. – Niejeden raz udało mi się podejrzeć jak się modlą wyznawcy islamu w swoich meczetach. Wtedy nie istnieje dla nich nic innego jak modlitwa i Bóg. Nie zwracają uwagi na to, czy ktoś wchodzi czy wychodzi, tak są skupieni na oddawaniu chwały Allahowi. Z kolei jeśli chodzi o zwyczaje, szczególnie urzekły mnie tradycje w Albanii i we Włoszech. Podoba mi się tam celebracja poranka poprzez picie kawy. Większość osób wychodzi do lokalnych kawiarni i na stojąco, w dużych grupach piją espresso, rozmawiając o życiu i przy tym wcale się nie spiesząc – opowiada podróżniczka.

Dodaje, że podobnie poranki spędzają mieszkańcy Maroka, ale oni piją herbatę z miętą i dużą ilością cukru. – To ich swoisty rytuał, bo u nich picie herbaty to podstawa wszystkich spotkań towarzyskich. Jest ona polewana z małych, pięknie zdobionych metalowych dzbanków, podawana jest też w upały, gdyż przynosi orzeźwienie – zauważa Katarzyna Niedziółka. 

Pytana o zwyczaje, których muszą przestrzegać kobiety na świecie, opowiada o Iranie. – Kobiety w tym kraju nie mogą eksponować swojej urody nosząc dopasowane ubrania, więc robią to poprzez makijaż. Mam znajomego Irańczyka, który pomagał nam w znalezieniu noclegów, wspierała go w tym jego kuzynka. Ze znajomymi, za pomoc chcieliśmy się odwdzięczyć drobnym prezentem i przywieźć coś ciekawego z Polski. Kuzynka powiedziała, że najbardziej ucieszy się z kosmetyków. Podała nawet nazwy firm, które ją interesują i nazwy produktów, więc przywieźliśmy pomadki do ust, tusze do rzęs, kremy i wiele innych. Kobiety w Iranie noszą bardzo mocne makijaże – wyjaśnia. Dodaje, że Irańczycy, kiedy zobaczyli ich - Europejczyków, byli zachwyceni odmienną od nich urodą. – Do tego stopnia, że podchodziły do mnie dziewczynki i dotykały moich pomalowanych paznokci oraz włosów. Były zachwycone naszą słowiańską urodą – dodaje. – Co krok nas zaczepiano w celu zrobienia wspólnego zdjęcia.

Trudne sytuacje

W czasie podróży zdarzały się też trudne sytuacje. – W Maroku dopadła mnie choroba i potrzebowałam wizyty w szpitalu. Ze względu na ich przekonania religijne, mężczyzna, który był lekarzem nie mógł mnie dotknąć i zbadać, więc konsultację przeprowadzała pielęgniarka. Marokańczycy słabo znają angielski, gdyż głównie mówią po francusku, którego z kolei my nie znaliśmy. Stąd porozumieliśmy się na migi. Kiedy udało się dogadać, dostałam kroplówkę. Na koniec przekazaliśmy, że mamy ubezpieczenie, z którego zostanie opłacona pomoc medyczna. Wtedy usłyszeliśmy, że nie wymagają tego, a jedynie powinniśmy w ramach wdzięczności kupić obiad bezdomnemu – wspomina.

Drugie trudne zdarzenie miało miejsce w Jordanii, w marcu 2020 r., gdy wybuchła pandemia koronawirusa. – Kiedy cieszyliśmy się wyjazdem, dotarła do nas wiadomość, że nasz lot powrotny do Polski się nie odbędzie. W dodatku nie wiadomo było kiedy i czym wrócimy do kraju. Próbowaliśmy znaleźć połączenie na wszystkie możliwe sposoby, ale było to bardzo trudne. Po setkach telefonów do konsula Polski w Jordanii, czy konsulów innych sąsiadujących z Polską krajów, dostawaliśmy informacje, że wszystkie drogi powietrzne i lądowe są zamykane – wspomina Katarzyna Niedziółka.

Dodaje, że z godziny na godzinę ona i jej kompani podróży zdali sobie sprawę, że są zdani tylko na siebie w arabskim kraju. – W Jordanii zaczął panować chaos, wykupywano leki, a dzieci na nasz widok krzyczały: "Korona!" gdyż panowało przeświadczenie, że wirus przywieźli Europejczycy. Nie dostawaliśmy informacji od polskiego rządu o możliwości powrotu, więc stres sięgał zenitu – przyznaje. Jednak, udało im się wrócić do kraju w dniu, w którym pierwotnie planowali powrót.

– Gdyby nie pomoc Jordańczyków, którzy wsparli nas w oddaniu samochodu do wypożyczalni, zorganizowali taksówkę, która zawiozła nas na lotnisko oddalone o 300 km, od naszego miejsca pobytu, nie wiem jak byśmy sobie poradzili. Od właściciela hotelu dostaliśmy żywność na drogę, prosił nas też, żeby go poinformować czy wróciliśmy bezpiecznie do kraju – relacjonuje podróżniczka.

Wyjaśnia, że na grupie na Facebooku,  znalazła informację, że konkretne biuro podróży ma loty czarterowe, więc w ten sposób udało się wykupić bilety. – Do końca nie wierzyliśmy, że uda nam się wrócić, obawialiśmy się, że w ostatniej chwili lot zostanie anulowany – przyznaje. 

Katarzyna Niedziółka prowadzi profil na Instagramie oraz Facebooku pod nazwą Kejt In Travel, gdzie zamieszcza relacje ze swoich podróży. Ukończyła studia magisterskie i inżynierskie na Politechnice Warszawskiej, obecnie jest kierownikiem projektu i nadzoruje projekty i część budowy specjalistycznych oczyszczalni ścieków dla dużych zakładów przemysłowych jak PepsiCo, czy firm pracujących dla Mcdonald's. Pochodzi z Wiechowicz koło Konstantynowa, a pracuje w Piasecznie koło Warszawy. 

CZYTAJ TEŻ: 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama