- Spotkałem kolegę, Łukasza Grochowskiego, który zaproponował, żebym przyszedł na trening i zobaczył na czym on polega. Mam potencjał, jeśli chodzi o budowę mojego ciała, więc wybrałem się przekonać czy dam radę ćwiczyć w swoim wieku, a mam 65 lat - wspomina Zbigniew Bojarczuk. Dodaje, że za pierwszym razem od razu zaczął ćwiczyć. - Początki były trudne, cały czas zerkałem na zegarek, bo starałem się wytrzymać godzinę. Nie miałem taryfy ulgowej, ćwiczyłem jak wszyscy. To było jak skok na głęboką wodę, zanurzyłem się w niej, ale nie wiedziałem czy wypłynę. Wcześniej nie zajmowałem się sportem regularnie, ale zacząłem od spacerów, później włączyłem w swój trening biegi i regularne ćwiczenia MMA - wyjaśnia.
Podkreśla, że jest zadowolony z tego, co robi. - Mam satysfakcję, wśród młodzieży czuję się jakby był ich rówieśnikiem. Chodzę też na indywidualne treningi. Ćwiczę dwa razy w tygodniu, od roku. Staram się jeść dużo nabiału, chodzę na spacery i biegam nad Krzną. Początkowo się wstydziłem, ale teraz biegam dwa razy w tygodniu - tłumaczy. Wskazuje, że jest w sile wieku. - Mimo to, jak dzwoniłem do różnych klubów, okazało się, że w wieku 65 lat nikt nie ćwiczy. Wspierają mnie inni zawodnicy, zagadują, pozdrawiają jak się spotkamy, ćwiczenie MMA to dla mnie przyjemność - zaznacza.
Spełnia marzenie
Ma marzenie, żeby stoczyć walkę z kimś w swoim wieku. - Zaangażuję swoich trenerów, żeby pomogli mi znaleźć kogoś w moim wieku, z kim mógłbym stoczyć walkę. Jestem otwarty na propozycje, jak nie uda się znaleźć kogoś w kraju, to może spotkam równolatka zagranicą, gdzieś w Europie. Sądzę, że przy użyciu internetu, to nie będzie trudne. To będzie, jakbym stanął na scenie - mówi Zbigniew Bojarczuk. Zauważa, że jeszcze potrzebuje czasu, żeby przygotować się do walki. - Szukałem już konkurenta, ale najstarsi zawodnicy mają 50 lat. Jednak, poczekam aż znajdę 60-latka. Jeszcze kolejny rok poświęcę na ćwiczenia. Myślę, że do ukończenia 70 lat będę biegał i ćwiczył - deklaruje Zbigniew Bojarczuk.
Dodaje, że jest to zależne od tego, czy zdrowie mu na to pozwoli. - Sam siebie podziwiam, mam rówieśników, którzy nic nie robią w kierunku sportu, więc jestem z siebie dumny. Mój syn aż zaniemówił, jak mu powiedziałem, że zacząłem ćwiczyć. Jak kolegom pokazałem zdjęcia z treningów, to początkowo nie wierzyli i pytali mnie czy to fotomontaż. Trenerzy też byli zdziwieni, że podjąłem się tego wyzwania. Mówią mi: “Chcielibyśmy dożyć takiego wieku i mieć taki wigor!” - opowiada Zbigniew Bojarczuk. Wskazuje, że ćwicząc zdobywa nowe umiejętności i ma coraz lepszą kondycję. - Czasami jak mocniej trafię, to trener chwali, że mam silny cios. Zaangażowałem kolegów w Niemczech, żeby znaleźli kogoś z kim mógłbym stanąć na ringu. Gdyż trening z trenerem, a walka to co innego. Nawet, jakbym przegrał, to będzie mnie cieszyć, że spróbowałem - podkreśla zawodnik. Przyznaje, że w czasie ćwiczeń nie ma trudności.
Nie może doczekać się treningu
- Już z pewnością nie rozciągnę się tak, żebym zrobił szpagat jak młodsi zawodnicy, ale się nie poddaję i trenuję z całych sił, biorąc pod uwagę, że muszę uważać, żeby nie nabyć kontuzji. Zaczyna się od przywitania, następnie po każdej rundzie trzeba podać rękę przeciwnikowi. Nie powinno się okazywać złości. Ważny jest uśmiech na twarzy. Główną motywacją dla mnie jest podejście trenera, który mówi mi, że sobie poradzę, że dam radę. Gdyby było inaczej, to bym nie chodził na treningi. Mam z tych treningów zadowolenie - wskazuje. Przyznaje, że pomaga mu to, że jest zmotywowany i łatwo się nie poddaje. - Przydaje się charyzma i chęci - zaznacza Zbigniew Bojarczuk. Dodaje, że teraz czeka na wtorek i czwartek, żeby pójść o godz. 18:00 na trening. - Idę na trening z uśmiechem. Podziwiam Mariusza Pudzianowskiego, Marcina Różalskiego - przekazuje. - Dzięki treningom jestem zauważalny. Mam dwóch synów, bardzo mnie wspierają i podziwiają. Podobnie koledzy, którym wysłałem filmiki z treningów. Zaczęli do mnie dzwonić i gratulować. Podejrzewam, że jakby byli blisko, to by mnie na fotelu przez Al. Tysiąclecia przenieśli - żartuje Zbigniew Bojarczuk. Dodaje, że czasami sam nie wierzy, że podjął się trenowania MMA.
Kacper Brygoła jest trenerem MMA, przyznaje, że to, iż Zbigniew Bojarczuk zaczął trenować w tym wieku, jest mobilizujące. - To motywuje do dalszych ćwiczeń, nie tylko mnie, ale też kolegów z klubu. Myślę, że to sprawia, że bardziej przykładamy wagę do treningów, widząc, że pan Zbigniew jest w takim wieku, a nie poddaje się i ćwiczy z takim zapałem - zaznacza Kacper Brygoła.
Dodaje, że Zbigniew Bojarczuk dobrze sobie radzi na treningach i ma dużo wigoru i zapału oraz chęci, a to najważniejsze. - Wydaje mi się, że jest szansa, żeby pan Zbigniew stoczył walkę, jeśli znalazłby się przeciwnik w wieku podobnym do tego, który on ma - zaznacza. Przyznaje, że może się spełni marzenie Zbigniewa Bojarczuka. - Z osobą w tym wieku trenuje się inaczej niż z kimś młodym, trzeba zwracać większą uwagę na stopień zmęczenia, na tempo - wyjaśnia. Wskazuje, że ze Zbigniewem Bojarczukiem trenuje dwa razy w tygodniu. - Częstotliwość treningów zależy od kondycji, ćwiczenie dwa razy w tygodniu dla osoby, która trenuje dla siebie, rekreacyjnie, jest wystarczające. Wiadomo, że jak ktoś trenuje zawodowo, częściej przychodzi na treningi. Życzę panu Zbyszkowi sukcesów na tym polu, myślę, że jak będzie chciał, to pojawi się możliwość pokazania się na ringu - zaznacza Kacper Brygoła.
Napisz komentarz
Komentarze