– Przyjeżdżają do mnie wnuki, nie zawsze da się dzieci upilnować, a o tragedię nie trudno. Mogą sobie wbić w stopę jakiś gwóźdź lub zrobić inną krzywdę –martwi się interweniujący czytelnik. –W tym miejscu prawdopodobnie są demontowane i obrabiane deski ze starych stodół. Następnie, jak sądzę są sprzedawane na zachód, bo teraz jest to bardzo modne – dodaje nasz rozmówca.
Jak się okazuje, władze gminy nie wyraziły zgody na prowadzenie jakiejkolwiek działalności na tym terenie. – Jeszcze nie rozwiązałem tego problemu, choć wysłałem tam pracownika. Nie zastał właściciela, który mieszka po sąsiedzku. Chcę się z nim pilnie spotkać bo muszę go "postraszyć". Prace prowadzi nielegalnie. W poniedziałek znów wyślę pracownika, by dowiedział się co on robi na placu i dlaczego wykonuje prace bez pozwolenia. Jeżeli będzie chciał nadal tam prowadzić działalność, to będzie musiał założyć firmę, zostanie opodatkowany i konieczne będzie zawarcie umowy dzierżawy. Jednak, jeżeli sąsiedzi nie są zadowoleni, to może nie dostać zgody nawet na legalną działalność – zaznacza wójt Romuald Murawski. Jak dotąd gmina nie wyraziła zgody, by na placu przy ul. Mickiewicza była prowadzona działalność. Z drugiej strony nie wpłynął też żaden wniosek czy prośba, by można było w tym miejscu prowadzić prace stolarskie.
Napisz komentarz
Komentarze