Dokładne wyniki referendum mają być znane do 26 marca. Udział w nim mogli wziąć wszyscy pracownicy szkół, nie tylko nauczyciele. By było ważne musiało wziąć w nim udział 50 proc. uprawnionych. Jeśli liczba głosujących przekroczyła 51 proc., w placówce może się odbyć strajk. W ramach procedury ZNP już 25 stycznia zaapelowało do rządu apel o podwyżkę wysokości 1000 zł brutto dla każdego pracownika. – Na ten moment chcemy zacząć strajk od 8 kwietnia, do odwołania. Protest będzie polegał na całkowitym powstrzymaniu się od pracy w tym czasie. Od rozwoju sytuacji zależy, kiedy się skończy. Mówimy o ewentualnym proteście w tak szczególnych dniach jak terminy egzaminów gimnazjalnych i ośmioklasisty, gdyż inaczej nikt by nie zauważył naszego sprzeciwu wobec tego, co obecnie dzieje się w oświacie – zaznacza Teresa Sidoruk prezes ZNP w Białej Podlaskiej.
– Nie obawiamy się konsekwencji dla nauczycieli, bo ustawa o sporze zbiorowym chroni przed nimi. Oczywiście każdy strajk to konsekwencje finansowe – informuje Krystyna Rachoń Kulicka, wiceprezes ZNP w Białej Podlaskiej. – Walczymy od kilku lat. Od 2014 r. chcemy rozmawiać z rządem, ale niestety efektów nie ma. Od tego czasu występujemy do nauczycieli z ankietami, w których się mogą wypowiedzieć. To nie zarząd ZNP wymyślił strajk. Była to inicjatywa oddolna. Prezeska ZNP Teresa Sidoruk przypomina, iż ostatnie spotkanie z minister edukacji odbyło się 10 stycznia. Anna Zalewska stwierdziła, iż podwyżki już były, w związku z tym nie ma szans na kolejne. Prezes Sidoruk oburza, podobnie jak całe środowisko oświatowe, informacja Anny Zalewskiej, iż pensje pedagogów wynoszą często 5 tys. zł. – Nikt nigdy takiej kwoty nie wziął. Z kolei mówienie, że zarabiamy niemal tyle, co posłowie jest absurdalne. To wszystko uwłacza godności nauczycieli. Jeżeli nic się nie zmieni, do strajku z pewnością dojdzie – podkreśla prezeska ZNP.
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 13
Napisz komentarz
Komentarze