Uroczystość rozpoczęła się Panichidą, czyli nabożeństwem żałobnym, na miejscowym cmentarzu prawosławnym w Dąbrowicy Małej. Przy grobie Bazylego Albiczuka zgromadziło się wiele osób, aby pomodlić się za malarza w dwudziestą czwartą rocznicę jego śmierci. - Pana Bazylego mało pamiętam, dużo opowiadała mi babcia. Był cichym, spokojnym, skromnym człowiekiem, może dlatego, że w życiu nie miał lekko. Musiał pomagać w obowiązkach rodzinie. Szkoły nie skończył, a miał tak wielki dar – wspomina Renata Żuk, sołtys.
Festyn poświęcony Albiczukowi, odbył się w miejscowej świetlicy. Rozpoczęła go projekcja filmu, poświęconego artyście. W sali obok, można było ujrzeć Izbę Pamięci, gdzie został odtworzony pokój malarza, a na ścianach zawisły jego obrazy, szkice oraz archiwalne zdjęcia. - Żyłam w latach, gdy Pan Albiczuk jeszcze tworzył. Przynajmniej raz w roku zdarzała się wycieczka do ogrodów pana Bazylego. Oglądaliśmy obrazy, on nam również opowiadał o swoich ogrodach. Po jego śmierci chcieliśmy, żeby nasza miejscowość trochę rozkwitła. Mieliśmy tylko tego sławnego artystę, którego zna prawie cały świat, a tutaj młodzież prawie by zapomniała, że ktoś taki żył w tych stronach – dodaje sołtys Dąbrowicy Małej.
Cały artykuł przeczytacie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 30
Napisz komentarz
Komentarze