Przypomnijmy, że pod koniec 2018 roku oraz na początku 2019 ważyły się już raz losy oddziału położniczego w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Międzyrzecu Podlaskim. Wtedy rada powiatu bialskiego, po wielu burzliwych dyskusjach na sesjach, podjęła decyzję o opracowaniu planu naprawczego dla powiatowej placówki przez dyrekcję. Program mówił o wygaszaniu pionu ginekologiczno–położniczego w okresie 3 lat. - Najbardziej optymalny wydaje się wariant wygaszania położnictwa, a pozostawienia ginekologii. Wtedy zapewnilibyśmy dostęp do świadczeń ginekologicznych. Załoga nie straciłaby pracy. A w ten sposób uratowalibyśmy finanse szpitale – zaznaczał wtedy Wiesław Zaniewicz, dyrektor międzyrzeckiej placówki.
Szpital zamknął jedynie pierwsze półrocze 2019 roku ze stratą 1 miliona złotych. Jako duże obciążenie dla finansów dyrekcja wskazuje właśnie oddział położniczo-ginekologiczny, który tylko w 2018 r. wygenerował 1,4 mln zł straty. Duże koszty generuje wymóg stałej obecności specjalisty anestezjologa na oddziale, co daje wydatek rzędu kilkuset tysięcy złotych rocznie. Do tego dochodzą koszty niezbędnych remontów, które oszacowano na 1 mln zł. Dyrektor wskazuje też na inne powody problemów. W szpitalu wciąż odbywa się zbyt mało porodów, by uzyskać z Unii Europejskiej więcej nakładów finansowych.
W międzyrzeckiej placówce liczba ta w latach poprzednich wynosiła około 300, w roku 2018 - 273, a w 2019 było to już tylko 180 porodów. Pacjentki bowiem często wybierają szpitale w Łukowie, Siedlcach czy Białej Podlaskiej, które należą do programu KOC, czyli „koordynowanej opieki nad kobietą w ciąży”. Powodem strat mają też być regulacje prawne, dotyczące podwyżek płac oraz niskie wyceny świadczeń przez NFZ. - Każde przedsiębiorstwo mogło rekompensować sobie ten wymóg wzrostem cen swoich usług, my nie mamy takiej możliwości. Nie możemy podwyższyć cen usług, ponieważ to odgórne przepisy ustalają nasze ceny. Mamy do dyspozycji pewną kwotę, z której musimy zapłacić za wszystko, także za podwyżki dla pracowników. Tylko część wzrostu płac dla lekarzy specjalistów była rekompensowana ze środków NFZ – wyjaśniał Zaniewicz.
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 14 stycznia
Napisz komentarz
Komentarze