Na początek jednak kilka słów o samym regionie. Międzyrzecczyzna to mikroregion i kraina historyczna, położona na południowym Podlasiu obejmująca miasto i gminę Międzyrzec Podlaski oraz gminy Drelów i Kąkolewnica.
Do końca XIV w. ziemie te często były przedmiotem sporów i wpływów Polski, Jaćwingów, Litwy, Rusi Halickiej i Zakonu Krzyżackiego. Pierwszym znanym z imienia właścicielem ziemi międzyrzeckiej był Abraham z Jaxów Chamiec herbu Gryf, który otrzymał te tereny od Władysława Jagiełły za zasługi wojenne w roku 1390. Pierwsza parafia w Międzyrzecu Podlaskim powstała w roku 1174. Tereny te od XV w. tworzyły zwarty obszar dóbr magnackich, przechodzących na kolejnych właścicieli prawie zawsze drogą dziedziczenia. W 1511 r. ówczesny właściciel dóbr Jan Janowicz Zabrzeziński popadł w konflikt ze starostą łukowskim. Od XIV w. do 1616 r., z krótkimi przerwami, obszar ten znajdował się w granicach Litwy. W latach 1382-1384, 1440-1443 podporządkowany był książętom mazowieckim, a w latach 1569-1574 Koronie Królestwa Polskiego. W 1616 r. na sejmie wileńskim przydzielono Międzyrzec Podlaski i okolice właśnie Koronie. (...)
Bardzo dawno temu, gdy jeszcze tereny żwirowni w okolicy wsi Bereza nie służyły swoimi zasobami ludziom, mieszkał tu i rządził niezwykły król tych ziem – Żwirek. Nosił złote szaty i miał długą, siwą brodę, przypominał nawet nieco człowieka. Nazywali go Złotym Żwirkiem. Wiódł on życie dostatnie, bowiem jego królestwo obejmowało głębiny okolicznych jeziorek, a bogactwo zapewniał mu wszechobecny żwir. Król był bardzo szczęśliwy, zarządzał mądrze i sprawiedliwie swoimi dobrami, a nikt nie zakłócał mu spokoju. W swoim królestwie cieszył się błogą ciszą i niezmąconym spokojem. Czasem tylko wyłaniał się z głębin, by spojrzeć na ludzki świat i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. I tak pewnie byłoby nadal, gdyby tylko ludzie nie wpadli na pomysł wydobywania żwiru…
Koparki i sprzęt, którego zaczęli używać niestety zakłócił spokój odwiecznego króla tych terenów. Wszechobecny huk i warkot maszyn sprawiły, że Złoty Żwirek nie wiedział, co ma robić. Podjął decyzję o tym, by zakopać się jeszcze głębiej pod ziemię i przemyśleć dalszy plan działania. Niestety wiedział, że to rozwiązanie krótkotrwałe, bo szybko przemieszczające się koparki, niedługo dotrą i tam. (...)
Zastanawiał się też, co będzie w takim razie z ludem żwirków, który od zarania dziejów zamieszkuje te tereny. Nieznajoma również nie od razu wiedziała, co robić. Postanowili poczekać do rana z działaniem i dać sobie czas na przemyślenie sytuacji. Król zaszył się na tę niespokojną noc w najciemniejszym kącie napotkanego królestwa, by choć na chwilę zmrużyć oko i dać ukojenie rozkołatanym nerwom. Dopiero tuż przed snem zorientował się, że nawet nie przestawili się sobie z Nieznajomą. Zastanawiał się kim ona jest, skąd się tu wzięła i dlaczego nie wiedział wcześniej o jej istnieniu. Tę zagadkę jednak postanowił rozwikłać rano.
Kiedy tylko otworzył oczy po długim śnie, który jako jedyny mógł w tej sytuacji przynieść mu ukojenie, od razu zobaczył Nieznajomą, która siedziała naprzeciw niego w swym ogromnym fotelu i wertowała, grube i bardzo stare księgi. Król Żwirek wstał i postanowił, że od razu naprawi swój błąd i przestawi się władczyni napotkanego królestwa. – Dzień dobry, nazywam się Złoty Żwirek, najprawdopodobniej dlatego, że noszę złote szaty. Jestem synem także Złotego Żwirka, który władał tymi okolicami przez długie lata. Mój ojciec, jak i cała moja rodzina już dawno nie żyją – zaczął. Okazał się, że Nieznajoma jest córką… Srebrnego Żwirka, który także zmarł bardzo dawno temu. Oboje byli więc sami na tym świecie i nie urywali radości, że natrafili na siebie w podziemiach żwirowni. Oczywiście okoliczności były dość dramatyczne, ale kto wie, czy w innych doszłoby do ich spotkania… (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 28 kwietnia
Napisz komentarz
Komentarze