– W poniedziałek 12 kwietnia Prokuratura Rejonowa w Białej Podlaskiej wszczęła śledztwo w kierunku czynnej napaści na funkcjonariuszy Straży Granicznej oraz gróźb kierowanych pod ich adresem (art. 223 i 190 kk). Obecnie trwają czynności. Przesłuchujemy świadków zdarzenia – informuje prokurator Agnieszka Kępka, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Lublinie.
Przypomnijmy, że do incydentu doszło 6 kwietnia około godz. 3 w nocy, w momencie gdy funkcjonariusze Straży Granicznej mieli dokonać deportacji 22-letniej matki z dwójką dzieci. Według komunikatu wystosowanego przez Straż Graniczną, kilka osób przebywających w ośrodku miało utrudniać funkcjonariuszom te działania.
– Trzech mężczyzn, obywateli Rosji narodowości czeczeńskiej, zachowywało się szczególnie agresywnie. Nie tylko grozili funkcjonariuszom, ale również dopuścili się wobec nich czynnej napaści – informowała Straż Graniczna. Wobec Czeczenów wykorzystano "środki przymusu bezpośredniego", czyli skuto w kajdanki i użyto gazu łzawiącego. Na miejscu pojawiła się załoga pogotowia ratunkowego, która udzieliła pomocy cudzoziemcom. Nie wymagali oni jednak hospitalizacji.
Odmienną wersję wydarzeń z czwartkowej nocy przedstawiła warszawska Fundacja Ocalenie, z którą skontaktowali się cudzoziemcy. Z relacji tych osób wynikało, że to strażnicy graniczni zachowywali się wobec nich nieludzko. Zarzutom tym stanowczo zaprzeczyła SG, podobnie jak informacjom pojawiającym się w mediach społecznościowych, że na terenie bialskiego ośrodka od kilku dni prowadzony był protest głodowy.
Okazuje się jednak, że napięta sytuacja w bialskim Ośrodku miała trwać już od co najmniej dwóch miesięcy. Do takich ustaleń dotarli przedstawiciele biura Rzecznika Praw Obywatelskich, którzy byli 7 kwietnia w bialskim Ośrodku, gdzie rozmawiali z uchodźcami i funkcjonariuszami Straży Granicznej. Jak mówią, głównym powodem wszczęcia protestu przez cudzoziemców była przedłużająca się procedura uchodźcza.
– Kolejne osoby, kolejne rodziny przebywające w ośrodku zaczęły otrzymywać z sądu postanowienia o przedłużeniu ich pobytu w ośrodku o następne miesiące. Niepokoje związane z tą sytuacją narastały wśród uchodźców od lutego – mówi Marcin Sośniak, naczelnik wydziału praw migrantów i mniejszości narodowych w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.
Dodaje, że kulminacja tego konfliktu nastąpiła 4 kwietnia. Cudzoziemcy wyszli przed Ośrodek i zasygnalizowali funkcjonariuszom Straży Granicznej, że rozpoczynają protest głodowy. – Przedstawili kilka postulatów. Nie dotyczyły one tylko kwestii procedury uchodźczej. Ważnym punktem podnoszonym przez osoby protestujące były zajęcia edukacyjne dla dzieci, które ich zdaniem, prowadzone w takiej formie, nie służą rozwojowi dzieci. Protest głodowy trwał do 5 kwietnia, przy czym wyłączone z niego były dzieci. Dla nich posiłki były przygotowywane w kuchni na terenie tego Ośrodka – podkreśla naczelnik.
Obecnie sytuacja w ośrodku wraca do normy. Ustalenia Rzecznika Praw Obywatelskich dotyczące incydentu znane będą najprawdopodobniej w tym tygodniu.
– Gdy wyjeżdżaliśmy z Białej Podlaskiej 7 kwietnia, w Ośrodku było już spokojnie. Nic nie wskazywało na to, że sytuacja miałaby się zaognić. Udało się nam zabezpieczyć wiele materiałów. Rozmawialiśmy z cudzoziemcami i funkcjonariuszami Straży Granicznej. Co prawda jedna z rodzin, której ta sprawa dotyczy, w momencie, gdy dotarliśmy na miejsce została przewieziona do innego Ośrodka, ale mamy z nimi kontakt za pośrednictwem organizacji pozarządowej. Zabezpieczyliśmy notatki służbowe i monitoring, teraz to wszystko analizujemy i opisujemy – informuje Sośniak. Tymczasem Straż Graniczna wydała kolejny komunikat dotyczący deportacji matki z dziećmi i zarzutów, że funkcjonariusze z bialskiego Ośrodka przeprowadzili te czynności w sposób bezprawny.
Monika Pawluk
Więcej na ten temat w papierowym wydaniu "Słowa" nr 16.
Napisz komentarz
Komentarze