Jakie scenariusze Pan przewiduje jeśli chodzi o rozwój zdarzeń w relacji Rosja-Ukraina?
Obecnie eksperci wojskowi twierdzą, że z militarnego punktu widzenia wszystko jest przygotowane do agresji ze strony rosyjskiej. Jednak, 14 lutego napłynęły informacje temu zaprzeczające, tzn. część wojsk Zachodniego i Południowego Okręgu Wojskowego już się wycofuje.
Z drugiej strony podano do wiadomości publicznej fragment rozmowy prezydenta Rosji Władimira Putina z ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem, w której rosyjski minister mówił, że nadal są możliwości uregulowania kryzysu w drodze dyplomatycznej. Wydaje mi się, że presja Rosji na Ukrainę będzie trwała zawsze, a przynajmniej dopóki rządzi Władimir Putin. Nie widzę możliwości, by władze rosyjskie pogodziły się z istnieniem suwerennego państwa ukraińskiego. Problem jest raczej w formie tej presji, może być to presja gospodarcza, dyplomatyczna lub militarna. Wariantów pośrednich pomiędzy rozmowami dyplomatycznymi, a otwartym konfliktem zbrojnym jest bardzo dużo.
Co motywuję Rosję do działań na granicy z Ukrainą?
Wydaje mi się, że motywy są dwa i są ze sobą bardzo silnie związane. Po pierwsze, to niezdolność do akceptacji suwerennego państwa ukraińskiego, wielokrotnie deklarowana przez Władimira Putina, od wielu, wielu lat. Od 2014 r. czyli od momentu zajęcia Krymu, co chwila były powtarzane przez prezydenta Rosji słowa, że Ukraińcy i Rosjanie, to w gruncie rzeczy jeden naród. Należy to interpretować przez pryzmat nacjonalizmu rosyjskiego. To znaczy Ukraińcy są Rosjanami, a nie na odwrót. Jest to jasna deklaracja. Druga kwestia to próba cofnięcia przemian spowodowanych rozpadem ZSRR i chęć odzyskania pozycji, którą ZSRR niegdyś posiadał, czyli jednego z dwóch supermocarstw. Sprawa ukraińska jest sposobem na osiągnięcie tego celu. Może też wchodzić w grę motyw zemsty na Zachodzie za przegraną ZSRR. To tłumaczy działania Rosji w przeszłości, jak i w najbliższych latach. Problemem jest, jak te działania będą realizowane, a nie czy będą realizowane.
Jeśli chodzi o zapowiadane sankcje, czy one mogą powstrzymać Rosję, przed atakiem na Ukrainę?
Na pewno wszystkie dotychczasowe kontakty musiały uświadomić stronie rosyjskiej skalę możliwych sankcji czyli kosztów ewentualnej agresji. Decyzja o agresji zmieni fundamentalnie sytuację międzynarodową na długie lata. Jednak, Rosjanie mogą uznać, że agresja na Ukrainę jest dla nich korzystna i pogodzą się z zapłaceniem za to bardzo wysokiej ceny. Przez cenę rozumiem straty ludzkie i głębokie załamanie gospodarcze w Rosji. Rosjanie mogą się na to zdecydować. Ambasador Rosji w Sztokholmie chyba nie przypadkowo powiedział w wywiadzie, że oni: „mogą na te sankcje nasrać”. Charakterystyczne jest, że Rosjanie używają takiego języka. Jest to rzadko spotykane, robi się to w sytuacjach wyjątkowego napięcia. Wydaje mi się, że może dojść do ataku w mniejszym wymiarze, niż na całą Ukrainę albo zaatakują tzw. zielone ludziki, a nie rosyjskie siły zbrojne. Wtedy Rosjanie będą liczyć, że przy pomocy Niemiec czy Francji uda się przeprowadzić linię środkową w relacjach z Zachodem i uniknąć najgorszych sankcji.
(...)
Cały wywiad przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia z 22 lutego
Napisz komentarz
Komentarze