Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 26 listopada 2024 14:50
Reklama dotacje rpo
Reklama

Myśliwy śmiertelnie postrzelił kolegę. Ruszył proces

W listopadzie 2021 roku, na terenie leśnictwa Serwin podczas polowania, jeden z myśliwych został śmiertelnie postrzelony przez drugiego myśliwego. W ubiegłym tygodniu poznaliśmy szczegóły zdarzenie. Ruszył bowiem proces Eugeniusza Sz., oskarżonego o nieumyślne spowodowanie śmierci. Myśliwy nie przyznaje się do winy.
Myśliwy śmiertelnie postrzelił kolegę. Ruszył proces
W listopadzie 2021 roku, w leśnictwie Serwin podczas polowania, jeden z myśliwych został śmiertelnie postrzelony przez drugiego myśliwego. Ruszył proces

Autor: Joanna Danielewicz

Prokuratura oskarża Eugeniusza Sz. z art. 155 kk. Zarzuca mu, że w listopadzie 2021 w Rokitnie podczas polowania zorganizowanego przez koło łowieckie nr 104 Akteon w Warszawie, odbywającego się na terenie leśnictwa Serwin, z broni typu sztucer sauer 200, nie zachowując ostrożności wymaganej w danej sytuacji, będąc świadomym istniejącego zagrożenia i mogąc je przewidzieć, nieumyślnie postrzelił Wojciecha O. powodując u niego pęknięcie kości pokrywy czaszki z wgłowieniem, rozległego krwiaka podtwardówkowego po stronie lewej, krwiaka podpajęczynówkowego po stornie prawej, zranień mózgu w obrębie potylicznej prawej, które to obrażenia spowodowały jego śmierć, 15 listopada 2021 roku.

Ostatnie pędzenie

W ubiegłym tygodniu w Sądzie Rejonowym w Białej Podlaskiej ruszył proces. Przed sądem zeznania składał oskarżony oraz żona i syn śmiertelnie postrzelonego Wojciecha O., którzy występują w charakterze oskarżycieli posiłkowych.

Z wyjaśnień złożonych przez obie strony dowiadujemy się, co wydarzyło się 13 listopada, podczas polowania zbiorowego koła łowieckiego Akteon. Było po 12.00, trwało ostatnie pędzenie. Myśliwi stali na swoich stanowiskach, ale nie Wojciech O. Jak zeznał Eugeniusz Sz. kolega stwierdził, że nie chce już polować i stanął obok Eugeniusza. 

- W trakcie polowania rozmawiałem z Wojtkiem, staliśmy obok siebie. Nigdy dotąd się na to nie zgadzałem, bo to przeszkadza – mówił przed sądem oskarżony, kontynuując. - Rozmawialiśmy, nawet dowcip mu odpowiedziałem. Odwróciłem się i zobaczyłem lisa biegnącego w naszą stronę. Sięgnąłem po broń, którą miałem na ramieniu i nastąpił wystrzał. Nie wymachiwałem bronią, zachowywałem się bezpiecznie. Lufa była skierowana w niebo, gdy wisiała na ramieniu.

Z tym, do czego doszło feralnego dnia polowania, nie może się pogodzić do dziś. - Nie mam słów jak mi z tym źle. Co bym nie powiedział, byłoby za mało. Byłem trzy razy pod blokiem pani O. Raz miałem odwagę nacisnąć domofon. Nikogo nie było w domu – przyznaje. Ostatnią próbę kontaktu podejmował dzień przed pierwszą rozprawą, dzwoniąc do żony Wojciecha O., nikt nie odebrał. Mówi, że znali się z Wojciechem kilkanaście lat, lubili swoje towarzystwo.

Podczas zeznań złożonych w trakcie postępowania przygotowawczego szczegółowo mówił o zdarzeniu. Polowanie trwało dwa dni. On przyjechał do kwatery koła już w czwartek. W piątek był na polowaniu indywidualnym, a w sobotę na zbiorowym, w którym uczestniczyło 12 osób. Jest łowczym koła Akteon, opowiadał śledczym ze szczegółami o zasadach przygotowywania polowań i zasadach bezpieczeństwa. Tłumaczył, że broń może być załadowana, gdy myśliwy jest już na stanowisku, a sąsiednie stanowiska są już zajęte, w innych przypadkach musi być rozładowana. - Mamy telefony komórkowe i wiemy, gdy wszyscy myśliwi są już na stanowiskach. Wówczas prowadzący polowanie  daje sygnał sygnałówką. Załadować można broń wówczas, gdy na sąsiednich stanowiskach są myśliwi. Po zakończonych działaniach w miocie należy rozładować broń, sprawdza to wyrywkowo prowadzący – wyjaśniał oskarżony i tak opisywał tragiczne zdarzenie. - Na ostatnim miocie zdarzyła się tragedia. Wojciech O. powiedział, że nie chce już polować i stał obok mnie, powiedział, że sobie pogadamy. Ja stałem na swoim stanowisku. Miałem załadowaną broń, bo pędzenie jeszcze trwało. Broń miałem na lewym ramieniu. Zobaczyłem lisa, biegł prosto na nas. Sięgnąłem po broń, a ona wypaliła. Nie nacisnąłem spustu, to musiało być tak, że duży guzik przy mojej kurtce myśliwskiej wszedł pod kabłąk i spowodował wystrzał. Kątem oka zobaczyłem, że czapka Wojtka wyleciała w powietrze, a on upadł. Potem zaczęła się akcja ratunkowa. Zadzwoniłem pod 112, dobiegł do nas kolega z rozładował moją broń, nie dotykałem jej już potem – wyjaśniał podczas śledztwa Eugeniusz Sz. i te zeznania podtrzymał przed sądem.

Czekała na kontakt

Żona postrzelonego i syn opowiedzieli o okolicznościach w jakich o postrzale się dowiedzieli, wspominali moment przyjazdu do szpitala i rozmowę z lekarzem. - Lekarz powiedział mi, że mąż "powoli umiera" - wspomina żona Wojciecha O. Rodzina Przyznaje – to był dla nich szok. Wdowa twierdzi, że Eugeniusza wcześniej nie znała. – Czekałam na kontakt. Telefon od pana dał by mi dużo. Nie dostałam od pana nawet słowa „przepraszam”, a telefon na 12 godzin przed rozprawą mnie dobił – mówiła wdowa. Z Wojciechem O, przeżyła w małżeństwie 40 lat. Wspomina męża jako filar małżeństwa, wsparcie i osobę dająca jej poczucie bezpieczeństwa w życiu.

Podczas pierwszej rozprawy zeznania składała żona postrzelonego śmiertelnie myśliwego (fot. J. Danielewicz)

Kobieta mówi, że po śmierci męża musiała zapomnieć o przejściu na emeryturę, bo musi pracować na utrzymanie, choć dyżury w szpitalu, gdzie pracuje jako pielęgniarka, są wyczerpujące. – Muszę wyjść z domu. Inaczej siedziałabym i patrzyła godzinami w ścianę – przyznaje.

Finansowo w przygotowaniu pochówku męża wsparło ją koło łowieckie, oskarżony przedstawił w sądzie dowód, że dołożył się finansowo do pogrzebu. Wypłaty dokonał też z polisy koła łowieckiego ubezpieczyciel. Wdowa otrzymała 40 tys., zł, a syn i córka zmarłego – po 20 tys. zł.

 To sprawa nieszablonowa i sąd, jak i  strony postępowania  zrobimy wszystko, by wnikliwie tę sprawę przeanalizować i później formułować wnioski co do tego co zaszło – mówi adw. Katarzyna Szwedowicz- Bronś, pełnomocnik rodziny zmarłego. - My jako reprezentanci oskarżycieli posiłkowych będziemy dążyć do tego, aby w jak największym stopniu zadośćuczynić rodzinie pana Wojciecha O. Moi klienci będą dążyć do zadośćuczynienia w formie ekonomicznej.

Dowieść, że to wypadek

Eugeniusz Sz. może pójść do więzienia nawet na 5 lat, jeśli sąd uzna, że jest winien zarzutów wynikających z art. 155 kk, z którego prokurator postawił mu zarzuty. 

-  Oskarżony ma zarzut o nieumyślne spowodowane śmierci. By to udowodnić, warunkiem jest ustalenie, że doszło do naruszenia jakiejś zasady bezpieczeństwa – wyjaśnia mec. Miłosz Kościelniak–Marszał, pełnomocnik oskarżonego. - W naszej ocenie takiego naruszenia nie ma, a doszło do nieszczęśliwego wypadku, okoliczności, której nie dało się przewidzieć. Jeżeli okaże się, że oskarżony nie naruszył żadnej zasady bezpieczeństwa, to nie można mówić wówczas, że doszło do przestępstwa.

A oskarżony jest przekonany, że do wystrzału doszło przez guzik w kurtce i to jest główna linia obrony. - W naszej ocenie doszło do absolutnie przypadkowego zdarzenia. Przypadkowego wystrzału wynikającego z tego, że guzik kurtki wszedł pomiędzy język spustowy a kabłąk broni – podkreśla mec. Kościelniak-Marszał.

Tę okoliczność wyjaśnić ma opinia biegłego przygotowana na potrzeby procesu. - W aktach sprawy znajduje się opinia biegłego dotycząca okoliczności wystrzału. Nie mogę o niej na ten moment jeszcze mówić, bo jest jeszcze objęta tajemnicą postępowania, zostanie ujawniona na kolejnych posiedzeniach. Ona wskazuje, w jakich okolicznościach mogło dojść do wystrzału – mówi obrońca oskarżonego.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Myśliwy Rafuś 06.03.2023 15:23
Strzelam co popadnie , co pod lufę wpadnie . Raz zając, raz dzik , raz myśliwy . Nosił wilk razy kilka ......... ponieśli i wilka Ha ha ha ha ha ha . Mam zamrażarki pełne kiełbasy z dzika i sarenki . Zawsze strzelam dziczka i sarenkę i to wszystko mięso wpier*alam w kiełbasy . Nigdy nie zastrzeliłem żadnego myśliwego strzelam co popadnie co pod lufę wpadnie ale to są dziki , jelenie , sarny . Strzelam do takich zwierzą które można przerobić na kiełbasy . Nie strzelam do myśliwych bo dobrze widzę i umiem odróżnić zwierza na kiełbasę od mysliwego . Myśliwy Rafuś !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Kupię kiełbę z dzika 06.03.2023 14:33
Kupię kiełbasę z dzika ustrzelonego po trzeźwemu . Czy jakiś myśliwiec sprzeda ? Dam 100 zł za kilogram myśliwcowi .

"""Darz Bór """ 06.03.2023 14:17
Jestem mysliwym z 5 letnim stażem . Mam 33 lata i uważam , że w wieku 60 lat już nie powinno się być mysliwym . Jak patrzę na kolegów mysliwych z mojego koła w wieku powyżej 60 lat to aż się boję na zbiorowe polowania chodzić . Stoi taki jeden dziadzio z drugim ręce im się trzęsą , nie wiem czy od picia alkoholu czy z braku alkoholu mają delirium czy to już starcza choroba Parkinsona . Zamiast siedzieć w domu w fotelach bujanych lub chodzić z chodzikiem oni na polowania jeżdżą i strach i spustoszenie sieją wymac***ąc bronią na prawo i lewo . Myslistwo i łowiectwo to piękna pasja ale dla nas młodych myśliwych . Dziadkom po 60 roku życia dziekujemy . Powinno się wyrzucać z koła takich starych mysliwych bo strach z nimi polować . Myśliwy z okolic .

Myśliwy 06.03.2023 10:16
Dobrze, że nie przyznaje się do winy. To nasz kolega i my Myśliwi musimy być solidarni. Strzelił mu prosto w łeb. Czyli nasz kolega nie był ślepy bo trafił. Pewnie pomylił go z dzikiem. Powinni naszego kolegę myśliwego uniewinnić, niech dalej należy do naszej myśliwskiej i łowieckiej braci. Niech dalej z nami strzela gdzie popadnie. Kiełbaska z dzika jest wyborna, idealna jako zagrycha i zakąska do wódeczki. Uniewinnić naszego kolegę myśliwego. Pozdrawiam kolegów Myśliwych i Darz Bór.

Tadzik mysliwy 06.03.2023 14:48
Też jestem mysliwym i też uważam że nie powinno się karać mysliwego który ustrzelił drugiego mysliwego zamiast Odyńca . Powinni naszego kolegę mysliwego puścić wolno . Ten ustrzelony też był mysliwym i wiedział na co się pisze . Przecież jest wiele przypadków w Polsce że mysliwy zastrzelił drugiego myśliwego , że mysliwy pomylił odyńca z naganiaszem i ustrzelił naganiacza , że myśliwy był ślepy i pomylił psa z odyńcem . Cały czas internet huczy o takich przypadkach więc nie jest to odosobnione i pierwsze . Bedąc myśliwym i wstepując w nasz mysliwskie szeregi powinien się liczyć że któryś z kolegów może się pomylić i go ustrzelić . Ja też jak chodzę na polowania to się boję że jakiś kolega mysliwy może mnie ustrzelić bo pomyli moją gębę z dzika gębą . Boję się , że też jakiś kolega będzie wymachiwał bronią i mi strzeli prosto w czajnik . Boję się ale myślistwo to moje hobby i wielka pasja więc chodzę , strzelam i rozglądam się aby nie być ustrzelonym .

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama