Trudno się zatem dziwić, że takiego sąsiada mamy dość i jesteśmy gotowi nawet się z nim kłócić. Bo nie tolerujemy zachowania, które jest naszą ewidentną szkodą.
Awantura goniła awanturę
– Kupiłyśmy z mamą mieszkanie w cichej dzielnicy pełnej zielni. Jego atutem był naprawdę duży balkon. Cieszyłyśmy się na niego jak dzieci, urządziłyśmy i… Okazało się, że nasz sąsiad jest namiętnym palaczem – opowiada nam pani Małgorzata.
– Zaczęło się piekło, bo obie z mamą się dusiłyśmy. Przebywanie na balkonie stało się, zwłaszcza dla mojej mamy, groźne dla jej zdrowia – wspomina kobieta. – Skończyło się tak, jak musiało, czyli awanturami. Jak tylko facet zaczynał palić, od razu leciałam z krzykiem. Pytałam bezradnie, czemu nie robi tego w swoim domu. Reagował nieprzyjemnym rechotem.
Pani Małgorzata pisała skargi do administratora budynku, szukała pomocy u prawnika, namawiała sąsiadów, żeby się wspólnie postawili. Bezskutecznie. Wszędzie słyszała: nie ma takiego zakazu.
Dlatego coraz częściej coraz więcej osób – m.in. takich jak pani Małgorzata – domaga się zmian w prawie, które obowiązywałoby w całej Polsce.
Domaga się zmiany prawa
Do Ministerstwa Zdrowia wpłynęła niedawno w tej sprawie – jak podała gazeta.pl – petycja. Jej autor domaga się zmiany przepisów prawa, które ograniczyłyby palenie papierosów na blokowych balkonach. Jego zdaniem powinno być to dozwolone tylko w wyznaczonych strefach.
„Osoby niepalące stanowią większość, jednak ich prawo do oddychania powietrzem wolnym od dymu tytoniowego jest regularnie gwałcone. Palacze czują się bezkarni. Palą wszędzie: na przystankach komunikacji miejskiej, chodnikach, przejściach dla pieszych. Należy zastanowić się nad skutkami codziennej ekspozycji na strumień boczny dymu” – czytamy w petycji.
Bo takie mamy prawo
Wywołane do tablicy Ministerstwo Zdrowia przypomniało – co nieustannie słyszała m.in. pani Małgorzata – że mieszkania w blokach nie są przestrzenią publiczną. I że zakaz palenia na balkonie byłby ingerencją w życie mieszkańców.
Bo polskie prawo tego nie zakazuje. Według ustawy z 2010 r. o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu nie wolno palić:
- w zakładach pracy,
- na przystankach komunikacji miejskiej,
- w lokalach gastronomicznych,
- w obiektach kultury i wypoczynku do użytku publicznego,
- w żłobkach, przedszkolach, szkołach i uczelniach,
- w środkach transportu publicznego,
- w szpitalach i przychodniach lekarskich,
- na placach zabaw,
- w obiektach sportowych,
- w innych pomieszczeniach przeznaczonych do użytku publicznego.
Co na to prawnik?
Adwokat Łukasz Skiba w rozmowie z gazetą.pl powiedział, że są sytuacje, kiedy balkonowi palacze nie są bezkarni. Że „chociaż samo palenie papierosów na balkonie nie jest zakazane, to mandat można otrzymać za wyrzucanie petów czy strzepywanie popiołu”.
Precyzuje to Kodeks wykroczeń. Zgodnie z jego zapisami osobie, która wyrzuca z balkonu nieczystości, grozi grzywna do 500 zł.
A w skrajnych przypadkach, kiedy palacz robi to złośliwie i ignoruje sąsiada, „kara ta może być wyższa (do 5000 zł), a nawet przyjąć formę ograniczenia wolności”.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze