Szacuje się, że tylko w gminie Wisznice jest ok. 600 ha upraw dyni. To stanowi 6 proc. wszystkich upraw.
Susza jest największym problemem
– Dynię uprawiam od 30 lat. Na początku siałem tzw. dynię białą. Dopiero od kilku lat uprawiam dynię czarną, typ Gleisdorfer. W tym roku posiałem 4,5 ha tego warzywa – mówi rolnik z Horodyszcza, Jerzy Sołtan. Zaznacza, że w tym roku dynie są małe. – Jest sucho. Zazwyczaj dynie są większe. Przez dwa miesiące nie było deszczu. A gdyby był, to warzywo byłoby dużo większe – wyjaśnia.
W tym roku zbiory będą trochę skromniejsze, chociaż u niektórzy rolnicy nie narzekają.
– Myślę, że u mnie z 1 ha powinienem zebrać ok. 1 tony ziaren. Są w Horodyszczu i tacy rolnicy, którzy z 1 ha zbierają tylko ok. 200 kg ziarna. A zbiory poniżej 400 kg z ha są nieopłacalne – tłumaczy Jerzy Sołtan.
Dynie sieje się siewnikiem gruntowym w maju. Uprawa warzywa nie wymaga stosowania oprysków, a więc jest ekologiczna. – W związku z tym, że na polu jest bardzo dużo ziela., trzeba ze 3 razy przyjechać z opielaczem. Niekiedy dynie musimy okopywać ręcznie. Potem czekamy, aż dynie się urodzą i jesienią organizujemy zbiory. Dziś są to zbiory maszynowe, Ja wypożyczam kombajn do dyń od lokalnego przedsiębiorcy. Potem sprzedaję mu pestki, które z kolei są suszone – mówi rolnik z Horodyszcza, Jerzy Sołtan. Dodaje, że w tym roku dyniowe żniwa są przyspieszone o 3 tygodnie.
W Polsce jest ok. 8 tys. ha upraw dyni. Warzywa te nie wymagają gleby wysokiej jakości. Ale ważne jest, aby stosować płodozmian co 2 lata.
– Autriacy, którzy wynaleźli gatunek dyni zwany Gleisdorfer, zalecają wręcz sianie dyni w 1 roku , a potem stosowanie przez 3 lata monokultury i powrót do dyni – wyjaśnia rolnik i właściciel firmy skupiającej ziarna dyni, Łukasz Popielewicz. Po dyni można posiać rośliny jare, czyli siane wiosną.
Powiat bialski dyniowym zagłębiem
– Nasz region od lat jest zagłębiem dyniowym. Kolejne zagłębie jest między Hrubieszowem a Tomaszowem Lubelskim. Tam mamy 2 skupy pestek dyni, które z nami współpracują. Również na Podkarpaciu, w okolicach Łańcuta jest spora liczba rolników, którzy uprawiają dynie. Podsumowując, 90 proc. upraw dyni znajduje się na Lubelszczyźnie – mówi Łukasz Popielewicz.
Wyjasnia, że uprawa dyni dziś się opłaca mimo że nie wszędzie jest ziemia dobrej klasy.
– W gminie Jabłoń są lepsze gleby, podobne do tych w Hrubieszowie, gdzie rolnicy mają po 1,6 tony ziaren z ha, natomiast u nas gleby są słabsze. Rolnicy z 1 ha zbierają ok. 700-800 kg ziaren. Ale tu bazujemy na glebie IV i V klasy, więc plony siłą rzeczy jest mniejsze – tłumaczy przedsiębiorca. Jego firma skupuje pestki, współpracując w ten sposób z około tysiącem rolników. – W styczniu robimy zamówienia na materiał siewny, podpisujemy umowy z kontrahentami i pod nich szukamy rolników, aby ich zakontraktować. Tym samym rolnicy już w styczniu mają ustaloną cenę i się o nią nie martwią. Ten rok pokazał nam, że warto było podpisać umowę, bo cena spotowa (cena dnia przyp. red.) za 1 kg pestek jest niższa niż u nas i dalej leci w dół – zaznacza Łukasz Popielewicz. Wyjaśnia, że współpraca z rolnikiem jest kompleksowa. – Dostarczamy materiał siewny, wypożyczamy sprzęt rolniczy, np. kombajny dyniowe, oraz skupujemy pestki – zaznacza.
Dynia przyszłością dla naszych rolników?
FHU Łukasz Popielewicz co roku obrabia od 2 do 3 tys. ton pestki. Następnie przygotowuje pestki do paczkarni. Głównym odbiorcą pestek są Austria i Niemcy.
– Mamy swoje magazyny i hale produkcyjne w Horodyszczu i Dubicy, które są wyposażone w nowoczesną linię produkcyjną do czyszczenia pestki dyni. Na hali utrzymywana jest stała temperatura, są m.in. sortowniki optyczne, które czyszczą pestki "na kolor". Jest też rentgen, który wykrywa ciała obce, dzięki czemu są natychmiast usuwane. Suszumy pestki i poddajemy je zabiegowi sterylizacji, aby uzyskać jak najlepszą mikrobiologię. Profesjonalnie przygotowujemy pestki do wszystkich paczkarni, robimy to hurtowo. Dzięki nowoczesnemu sprzętowi udaje nam się uzyskać jak najlepszą jakość – opowiada przedsiębiorca.
Przedsiębiorca twierdzi, że pestka dyni do przyszłość dla naszego rolnictwa. – Mamy słabą glebę, a dynia nie ma dużych wymagań. Rolnik przy zbiorze od 700 do 800 kg za ha, weźmie 7-8 tys. zł za ha. Coś mu zostanie, a ze zboża czy kukurydzy ma niewiele, a często wręcz musi dokładać – tłumaczy Łukasz Popielewicz.
W powiecie bialskim plantacje dyń mają powierzchnię od kilkunastu do 300 ha. Pestki z dyni mają wartości lecznicze i odżywcze. Są źródłem witamin i składników mineralnych oraz oleju roślinnego, który zawiera nienasycone kwasy tłuszczowe.
Napisz komentarz
Komentarze