A było co podsumowywać, bo miłośnicy nietypowej rywalizacji w Białej Podlaskiej spotykali się w tym roku aż cztery razy. Za każdym razem na tym samym torze firmy Biascan przy ul. Białka. I za każdym razem zabawa była na najwyższym poziomie. Podczas ostatniego wyścigu w sezonie nie mogło być inaczej. Zastrzeżenia można było mieć jedynie do pogody, ale do niesprzyjających warunków uczestnicy, jak i widzowie, zdążyli już przywyknąć.
– Aura w tym roku nam nie sprzyjała, natomiast sprzyjają nam zawodnicy. Tym razem na starcie pojawiło się 21 załóg, z czego się bardzo cieszymy. Mamy ekipy, które biorą udział w każdej edycji, a niektórzy pokonują wiele kilometrów, by tutaj wystartować – mówi Łukasz Szczerbetka, organizator Wrak Race.
Jedna z ekip na bialski tor przyjechała ze Świdnika. – Uczestniczyłam już w takich imprezach, ale tutaj jestem po raz pierwszy. Lubię taką rywalizację. Udział we Wrak Race biorę przede wszystkim dla adrenaliny, bo adrenalina w tych wyścigach jest niesamowita – stwierdza Małgosia.
Świdniczanka dodaje, że do startu w wyścigu skłania też rywalizacja, która rządzi się własnymi regułami: – Oprócz wyścigu tutaj trzeba jeszcze wyeliminować przeciwnika. Są reguły, ale troszeczkę inne niż wszędzie.
Zawodnicy tego nietypowego rajdu wykazać się muszą wieloma umiejętnościami. Bo walczą nie tylko z przeciwnikami, ale także z terenem, pogodą oraz z samochodami, które z racji tego, że już nieco wysłużone, często odmawiają posłuszeństwa na torze. Zniszczenia i awarie, jakim ulegają wraki, to standard podczas tego wyścigu.
I chociaż organizatorzy dopiero podsumowują tegoroczny sezon, już mają plany związane z kolejnymi odsłonami imprezy. – Mamy zamiar, żeby w przyszłym roku odbyły się cztery edycje. Na ten sezon komercyjne imprezy zamykamy, aczkolwiek przewidujemy jeszcze jedno spotkanie, ale bardziej na zasadach koleżeńskich. Będzie to spotkanie przy ognisku, edycję zimową, ale tylko jeśli warunki nam dopiszą – stwierdza Szczerbetka.
Napisz komentarz
Komentarze