W akcję i świętowanie Dnia Wcześniaka, bialski szpital włączył się już po raz czwarty, ale dla Riada Haidara takie święto jest codziennie, bo na tym polega jego praca. Jest ordynatorem oddziału neanotologi i przez cały rok walczy o życie małych wojowników, bo tak właśnie są nazywane przedwcześnie narodzone dzieci. – Mamy dzisiaj różne atrakcje dla dzieci, zabawy, animacje, fotobudkę, słodki poczęstunek. Dzieci, które się tutaj pojawiły z rodzicami to są moi mali wojownicy, którzy walczyli o przetrwanie. My dajemy im broń, uzbrajamy je i dajemy szansę na życie. W 95% udaje się wyprowadzić dzieci na bardzo dobrą drogę do dalszego rozwoju - mówi dr Riad Haidar. – To jest na pewno bardzo delikatna praca, trzeba to kochać, ale też zrozumieć jak to wygląda.
Na spotkaniu w szpitalu pojawiło się wielu, wdzięcznych za uratowanie dzieci, rodziców wcześniaków, wraz ze swoimi pociechami. Każdy z nich ma za sobą inną, często bardzo ciężką historię. – Mój syn urodził się na przełomie 35 i 36 tygodnia, więc może nie urodził się jakoś bardzo za wcześnie, ale był w bardzo ciężkim stanie, nie przeżyłby gdyby nie specjalistyczny sprzęt. Przez 2 tygodnie był pod respiratorem specjalnie przystosowanym dla płuc wcześniaków – opowiada pani Joanna. – Dzięki opiece bialskiego oddziału wyszedł z tej tragicznej sytuacji praktycznie bez szwanku. Jak jeździliśmy do różnych klinik później, to profesorowie patrzyli w jego dokumenty ze zdziwieniem, że tutejsi lekarze go uratowali. Syn był dwa razy reanimowany. Przez ten czas kiedy się nim opiekowałam na oiomie, napatrzyłam się na ciężką pracę lekarzy i pielęgniarek, to cudotwórcy, ratując dzieci wielkości dłoni.
Cały artykuł przeczytacie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 47
Napisz komentarz
Komentarze