– Koszt odpadów zmieszanych to 356 zł za tonę, gdy tona papieru oddawanego na wysypisko kosztuje 27 zł – obrazuje sytuację burmistrz. – Nie radzimy sonie z problemem. Ponieważ już dłużej nie możemy dopłacać do śmieci, bo i z czego. Podejmiemy działania, które mam nadzieję, znacząco wpłyną na poprawę sytuacji. W 2018 roku miasto zapłaciło 150 tys. zł więcej, niż było skalkulowane za odpady biodegradowalne. W tym postanowiło wprowadzić zmiany, które ograniczą tę kwotę.
Restrykcje dotkną mieszkańców osiedli z zabudową wielorodzinną. Miasto przeprowadziło kontrole zsypów. – Na osiedlach z zabudową wielorodzinną notorycznie dochodzi do mieszania odpadów, a deklaracje są na segregowanie. Będę zmuszony wydać decyzję na przekwalifikowanie odpadów w niektórych miejscach i tam niestety mieszkańcy zapłacą stawki za śmieci niesegregowane. Wiem, że część zostanie poszkodowana, bo wielu mieszkańców bloków skrupulatnie segreguje odpady, ale wystarczy kilku, którzy zanieczyszczą wysegregowany strumień. Przykład chyba najbardziej wyrazisty, gdy nasi pracownicy w kontenerze na odpady biodegradowalne znajdowali dywan. To już naprawdę trzeba bezmyślnie podchodzić do problemu, żeby coś takiego robić – mówi burmistrz.
Cały artykuł przeczytacie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 6
Napisz komentarz
Komentarze