Dyskusję na temat konieczności zamontowania w mieście automatycznej stacji pomiaru jakości powietrza zainicjował bialczanin Andrzej Halicki. Doktora nauk prawnych i społecznika, dla którego kwestia ochrony środowiska nie jest obojętna, zaniepokoiło, że jedyna zainstalowana w mieście jeszcze przed dwudziestu laty stacja pomiarowa w rzeczywistości nie podaje aktualnych wyników dotyczących stężenia w powietrzu niebezpiecznych pyłów.
– Lokalizacja stacji przy ulicy Orzechowej może nie oddawać faktycznego stanu zanieczyszczenia. Jest ona przystosowana do pomiarów jedynie wybranych substancji, tj. ozonu, dwutlenku siarki i azotu, podczas gdy znaczną szkodliwością dla życia i zdrowia odznaczają się również pyły PM2,5 oraz PM10. Są one wprawdzie mierzone manualnie w stacji pomiarowej w Lublinie, ale wyniki uaktualniane są co 10 dni. Stan taki wydaje się niezrozumiały i wymaga zmiany – uważa Halicki.
Dlatego w kilku petycjach skierowanych do WIOŚ zaapelował o podjęcie natychmiastowych działań i zamontowanie w centrum miasta dodatkowego urządzenia, które takie dane będzie przedstawiało na bieżąco.
Zbyt wysokie koszty
Niedawno WIOŚ wystosował odpowiedź na petycję bialczanina, w której informuje m.in., że liczba stacji pomiarowych zamontowanych w województwie lubelskim jest określona odpowiednim rozporządzeniem ministra środowiska i że jest wystarczająca do wykonania rocznej oceny jakości powietrza w województwie. Natomiast zwiększanie liczby tych urządzeń, gdy nie zachodzi taka konieczność i przy znacznych kosztach, jakie generuje montaż, jest – zdaniem urzędników – bezzasadne.
"Przy wyborze stanowisk pomiarowych kierujemy się zasadą, by miały możliwie największą reprezentatywność. W przypadku zaistnienia w powietrzu stężeń zagrażających zdrowiu, społeczeństwo będzie ostrzegane. Jak dotychczas, takie sytuacje w województwie lubelskim zdarzały się niezwykle rzadko i były epizodyczne. W 2017 r., pomimo kilku dni z przekroczeniami średnich stężeń dobowych pyłu PM10, takie zagrożenie nie wystąpiło" – uspokaja Arkadiusz Iwaniuk, zastępca wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska w Lublinie.
WIOŚ obiecuje, że jeśli znajdą się dodatkowe pieniądze, rozważy doposażenie stacji przy ul. Orzechowej w miernik pyłów PM. Póki co w celu zasięgnięcia informacji o stanie powietrza odsyła bialczan na swoją stronę internetową, gdzie do piętnastego dnia każdego miesiąca zamieszczane są dane za poprzedni miesiąc.
Mieszkańcy popierają
Pan Andrzej przyjmuje argumenty inspektoratu, ale z walki o prawo do informacji i ochronę środowiska w Białej nie rezygnuje. Zwłaszcza że nie wszystko jeszcze stracone. – Teraz, gdy WIOŚ wydało negatywną opinię, to na mieście spoczywa obowiązek zagwarantowania obywatelom prawa do informacji. Wystarczy doposażyć obecną stację WIOŚ przy ul. Orzechowej w automatyczny analizator pyłów. Koszt takiej inwestycji to około 86 tys. zł – tłumaczy Halicki. I przedstawia nam kolejny pomysł na podnoszenie społecznej świadomości mieszkańców o ochronie środowiska, już od najmłodszych lat, poprzez organizowanie konkursu ekologicznego.
Jaka będzie odpowiedź prezydenta miasta na petycje bialczanina? Tego jeszcze nie wiadomo, choć przed miesiącem rzecznik prezydenta informował nas, że "władze rozważą każdą dobrą propozycję zgłoszoną przez mieszkańców".
Wiadomo natomiast, że apel bialczanina nie przeszedł bez echa wśród mieszkańców miasta. Petycję poparło już około 30 osób, a nadal można to zrobić, pisząc na adres: [email protected].
Nikt mieszkańców nie ostrzeże
Wśród głosów poparcia znalazły się również te wystosowane przez organizacje zajmujące się ochroną środowiska: Greenpeace Polska i Polski Alarm Smogowy. "Bez dostępu do bieżących danych pomiarowych i w efekcie bez wiedzy o ryzyku, jakie stanowić może przebywanie na otwartym powietrzu w czasie, gdy utrzymują się szczególnie wysokie stężenia zanieczyszczeń, mieszkańcy nie podejmują żadnych działań, żeby się przed nim zabezpieczać" – napisał w dokumencie popierającym starania bialczanina Paweł Szypulski z Greenpeace Polska.
– Gdy poziom pyłów w Lublinie pod koniec stycznia przekroczył normy, władze tego miasta właśnie na podstawie wyników z automatycznej stacji zlokalizowanej w Lublinie wystosowały do mieszkańców apel o unikanie przebywania na powietrzu. W Białej Podlaskiej władze miasta nigdy tego nie zrobią ze względu na brak automatycznego pyłomierza. Więc brak takiej stacji to rodzaj dyskryminacji mieszkańców – zauważa Halicki.
Straż Miejska kontroluje, ale bez sprzętu
Jednym z działań, jakie miasto podejmuje w walce z rakotwórczym smogiem, są kontrole domowych palenisk. Tutaj pojawia się pewien problem, bowiem bialska Straż Miejska nie posiada specjalistycznego sprzętu, który ułatwiałby kontrolę.
Monika Pawluk
Więcej na ten temat w papierowym lub elektronicznym wydaniu "Słowa" nr 6.
Napisz komentarz
Komentarze