Do Białej Podlaskiej przyjechały dzieci w większości z polskich rodzin z Kosowa, Baranowicz, Kobrynia i Brześcia. Nauczyciele pracujący w Polskiej Harcerskiej Szkole Społecznej, żeby się utrzymać, muszą dorabiać gdzie się da, np. na plebaniach albo w innych szkołach. Na naukę wynajmują sale w różnych budynkach.
– Dzieci uczęszczają do innych szkół w Brześciu, a w naszej, społecznej, uczą języka polskiego, szczególnie na takich jak ten wyjazdach. Widzą, że mogą się posługiwać tym językiem i że przez to jest im łatwiej w życiu – mówi Swietłana Maniakowa, nauczycielka w Szkole Społecznej. Ponieważ jest to szkoła harcerska, młodzi druhowie sumiennie opiekują się polskimi grobami i skwerami, dbając by były w jak najlepszym stanie.
Delegacja przybyła również, by uświadomić bialczanom, że Polacy w Brześciu potrzebują niejednokrotnie pomocy. – Chodzi o dziedzictwo narodowe, naszą kulturę i edukację najmłodszych. Ważne jest również wsparcie starszych Polaków na Białorusi poprzez przekazywanie paczek świątecznych czy zwykłe wyciągnięcie pomocnej dłoni – tłumaczy koordynatorka.
Polskie szkoły na Białorusi borykają się z wieloma problemami, w tym finansowymi. – My jesteśmy szkołą społeczną, jest to nasza siła, ale i wielki problem. Borykamy się z brakiem pieniędzy na wynajęcie sal, wszystko jest na barkach wolontariuszy. Potrzebne są także podręczniki, a także musimy zapewnić warunki nauczycielom, którzy uczą praktycznie za darmo. Ważne, by rozmawiać i zapraszać nas do Polski. Jeśli będziemy rozmawiać, na pewno znajdziemy konkretne rozwiązania – dodaje Paniszewa.
Maciej Maciejuk
Więcej na ten temat w elektronicznym i papierowym wydaniu "Słowa" nr 14
Napisz komentarz
Komentarze