AZS AWF Biała Podlaska - Padwa Zamość 24:23 (9:10)
AZS AWF: Kwiatkowski - Niedzielenko 8, Maksymczuk 7, Tarasiuk 4, Szendzielorz 3, Baranowski 1, Wojnecki 1, Antoniak, Kandora, Konieczny, Kozycz, Lewalski, Mazur.
Kary: 12 min.
Padwa: Gawryś, Kozłowski - Bajwoluk 3, Bączek 3, Mchawrab 3, Olichwiruk 3, Puszkarski 3, Adamczuk 2, T. Fugiel 2, Szymański 1, Kłoda 1, Orlich 1, Pomiankiewicz 1, Sz. Fugiel, Obydź, Skiba.
Kary: 22 min.
Sędziowali: Kamil Dąbrowski i Paweł Staniek z Kielc.
- Spotkanie z Białą jest dla nas bardzo ważne. Chcemy zagrać dobre zawody i podtrzymać serię z ostatnich trzech (wygranych) kolejek – mówił przed meczem w Białej Podlaskiej cytowany na facebookowej stronie Padwy Gabriel Olichwiruk, zawodnik zespołu z Zamościa, który jest wychowankiem bialskiej Olimpii i byłym graczem AZS AWF. - Zapowiada się wyrównany i zacięty mecz, który powinien być pełen emocji, jak zawsze podczas derbów. Potrzebujemy punktów i wyjdziemy na parkiet mocno zdeterminowani, żeby je zdobyć – zapowiadał skrzydłowy. I nie pomylił się: mecz rzeczywiście był wyrównany, zacięty i dostarczył wiele emocji. Na szczęście z happy endem dla gospodarzy.
Niedawno w finale wojewódzkiego Pucharu Polski AZS AWF wygrał w Nieliszu z Padwą 30:26, w tabeli Ligi Centralnej też jest zdecydowanie wyżej. Ale tym razem spotkanie zapowiadało się wyjątkowo ciężko, bo w bialskiej drużynie nie brakuje kłopotów ze zdrowiem. W składzie AZS AWF zabrakło Leona Łazarczyka, Bartosza Ziółkowskiego, Wiktora Wójcika, Łukasza Adamiuka, a na parkiecie nie pojawił się też grający trener Marcin Stefaniec. W Padwie zobaczyliśmy z kolei „dobrych znajomych”, byłych graczy AZS AWF: oprócz wspomnianego Olichwiruka także bramkarza Krzysztofa Kozłowskiego. Zabrakło natomiast obrotowego Karola Małeckiego, który odpokutowuje karę dyskwalifikacji z meczu z Orlenem Upstreamem SRS Przemyśl. W bialskiej hali pojawili się również kibice Padwy, i do ostatnich sekund mogli mieć nadzieję na korzystny wynik. Ostatecznie ze swoją drużyną cieszyli się jednak fani zespołu z Białej Podlaskiej.
Mecz zaczął się od prowadzenia zamościan 2:0, po trafieniu ze środka Radosława Pomiankiewicza i po kontrze Pawła Puszkarskiego. W odpowiedzi celną „bombę” na bramkę Padwy posłał Jakub Tarasiuk, a po udanej interwencji w bramce AZS AWF Wiktora Kwiatkowskiego ze środka przymierzył Kacper Baranowski i mieliśmy remis 2:2 w 4 minucie. W kolejnych minutach lepiej w ataku radzili sobie jednak przyjezdni, którzy prowadzili 5:2, w tym kontrę wykończył Olichwiruk. Nasi grali z dwoma obrotowymi na parkiecie: Baranowskim i Łukaszem Kandorą, a dołączał jeszcze Artur Konieczny, kolejny wychowanek Olimpii Biała Podlaska, który po pucharowym debiucie w naszym zespole z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski teraz zaliczył debiut w Lidze Centralnej.
Naszym nie kleiły się akcje w ataku, ale na szczęście w obronie było lepiej, a znakomicie spisywał się nadal nasz bramkarz Wiktor Kwiatkowski, który zdołał powstrzymać Łukasza Orlicha, następnie obronił rzut karny w wykonaniu Puszkarskiego i ponownie zatrzymał Puszkarskiego - tym razem w sytuacji sam na sam po kontrze. Skuteczny był już jednak potem Orlich, który trafił na 2:6 w 16 minucie. Odpowiedział z drugiej linii Daniel Szendzielorz, który jak informowaliśmy został ostatnio powołany do młodzieżowej reprezentacji Polski na zgrupowanie w Zakopanem. Gospodarze zaczęli odrabiać straty, trafiał Patryk Niedzielenko, i zrobiło się 6:7 w 21 minucie. Padwa łapała sporo dwuminutowych kar i musiała radzić sobie także w podwójnym osłabieniu. Jednak do przerwy goście prowadzili jedną bramką. Tych bramek po 30 minutach spotknia było niewiele z obu stron, a bramkarz zespołu z Zamościa, Mateusz Gawryś, także miał na swoim koncie udane interwencje, w tym obronił rzut karny w wykonaniu Filipa Lewalskiego.
W drugiej odsłonie jako pierwszy bramkę zdobył Norbert Maksymczuk i mieliśmy remis 10:10. Ten sam zawodnik mógł ponownie wpisać się na listę strzelców, ale jego rzut z połowy boiska na pustą bramkę zakończył się niepowodzeniem. Zrehabilitował się jednak szybko udaną "wkrętką" ze skrzydła i było 11:10, nasi po raz pierwszy objęli w tym meczu prowadzenie (34 min.). Znowu udanie interweniował Kwiatkowski, który zablokował rzut Kacpra Adamczuka, a na parkiecie trwała zacięta walka. Trafiał Niedzielenko, ze skrzydła posłał piłkę do siatki Puszkarski po efektownym podaniu za plecami Adamczuka, przez środek przedarł się Olaf Wojnecki. Było po 14 w 43 minucie i po 18 w 49 minucie, a dwie efektowne bramki dla AZS AWF zdobył Tarasiuk, który wyprowadził swój zespół na prowadzenie 19:18. Ten sam zawodnik trafił jednak także na ławkę kar na dwie minuty w 52 minucie, gdy sędziowie dopatrzyli się błędu przy dokonywaniu zmiany. Następnie wykluczony został w 53 minucie Maksymczuk i nasi musieli radzić sobie w podwójnym osłabieniu. Bialska drużyna przetrwała jednak ciężkie chwile i na minutę przed końcem było 22:22, po skutecznym karnym Kacpra Mchawraba. W naszym zespole wynik trzymał Niedzielenko, który zdobył kolejne trzy bramki i wyprowadził AZS AWF na prowadzenie 23:22. W bramce Padwy pojawił się Kozłowski, który m. in. zatrzymał na skrzydle Maksymczuka, a trafił z kolei Olichwiruk i było po 23. Czas wziął trener Stefaniec, zostało 15 sekund do końca meczu. Na 8 sekund przed końcem karę zarobił jeszcze Adamczuk, a nasi przeprowadzili decydującą akcję: po podaniu Kamila Kozycza na skrzydle wyskoczył w górę Maksymczuk i… wpadło! W ten sposób bialski zespół po raz kolejny triumfował u siebie jedną bramką, w poprzedniej kolejce wygrał tak również z Olimpią Medex Piekary Śląskie (25:24). Nasi mogli odtańczyć taniec zwycięstwa i cieszyć się razem ze swoimi kibicami. – Mecz był bardzo trudny. Jestem ogromnie szczęśliwy i dumny – mówił po meczu trener AZS AWF, Marcin Stefaniec. – Mamy ogromne problemy kadrowe, ale chłopaki pokazali charakter, czapki z głów. Okazało się że jesteśmy bardziej doświadczonym zespołem i te końcówki meczów potrafimy ostatnio przekuć na swoją korzyść. Na pewno duże znaczenie ma tutaj Patryk Niedzielenko, który bierze na siebie odpowiedzialność, oczywiście był to także ważny mecz dla Norberta Maksymczuka i bardzo ważna bramka. Przed nami jeszcze dwa mecze w tym roku, najważniejsze żeby wrócić do zdrowia, żeby to zdrowie zostało już z nami na przyszły rok. Bo różne rzeczy można sobie ustawiać, przygotowywać, ale jeżeli nie ma zdrowia, to trzeba „rzeźbić”. Czekamy na powrót do gry naszych zawodników, niektórzy byli też po chorobie i dołączyli do nas na dzień przed meczem z Padwą.
Liga Centralna
10. kolejka: AZS AWF Biała Podlaska – Padwa Zamość 24:23 (9:10), Olimpia Medex Piekary Śląskie – Nielba Wągrowiec 30:31 (17:18), KPR Legionowo – Śląsk Wrocław Handball 45:28 (24:15), Handball Stal Mielec – Zagłębie Handball Team Sosnowiec 39:29 (21:14), Grot Blachy Pruszyński Anilana Łódź – MKS Wieluń 26:26 (14:15), karne: 4:3, Orlen Upstream SRS Przemyśl – Warmia Energa Olsztyn 28:26 (11:11), Budnex Stal Gorzów Wielkopolski – KPR Autoinwest Żukowo 25:29 (11:15).
W następnej kolejce, 8-10 grudnia: KPR Autoinwest Żukowo – AZS AWF Biała Podlaska, 9 grudnia godzina 16, Padwa Zamość – Olimpia Medex Piekary Śląskie, Warmia Energa Olsztyn – Budnex Stal Gorzów Wielkopolski, MKS Wieluń – Orlen Upstream SRS Przemyśl, Zagłębie Handball Team Sosnowiec – Grot Blachy Pruszyński Anilana Łódź, Śląsk Wrocław Handball – Handball Stal Mielec, Nielba Wągrowiec – KPR Legionowo.
Najlepsi strzelcy: 92 bramki – Dorsz (KPR Autoinwest Żukowo), 62 – Przychodzeń (Nielba Wągrowiec), 59 – Cegłowski (Śląsk Wrocław Handball), 58 – Drzazgowski (Nielba Wągrowiec), 56 – Maksymczuk (AZS AWF Biała Podlaska), 54 – Niedzielenko (AZS AWF Biała Podlaska).
Tabela Ligi Centralnej
1. KPR Legionowo 10 29 344:241
2. Stal Mielec 10 26 299:260
3. AZS AWF Biała Pdl. 10 24 302:267
4. Śląsk Wrocław 10 17 305:303
5. MKS Wieluń 10 16 277:283
6. KPR Żukowo 10 15 289:295
7. Stal Gorzów Wlkp. 10 14 255:246
8. Olimpia Piekary Śl. 10 13 284:280
9. Zagłębie Sosnowiec 10 11 285:317
10. Nielba Wągrowiec 10 11 265:308
11. Orlen Przemyśl 10 10 286:310
12. Padwa Zamość 10 9 231:255
13. Anilana Łódź 10 9 258:290
14. Warmia Olsztyn 10 6 264:289
Napisz komentarz
Komentarze