Na zakończenie mama Maciusia, Małgorzata Radecka podziękowała orkiestrze i wszystkim darczyńcom za okazaną pomoc. - Jestem pod wrażeniem, że tak wiele osób chce nas wspierać. Wzruszyłam się bardzo. Najważniejsze jest dla mnie, że dzięki temu wydarzeniu mogłam poczuć, iż mam wokół siebie dobrych ludzi – zaznacza Małgorzata Radecka.
Maciek Saczewko w listopadzie skończył dwa lata. W ósmym miesiącu życia wykryto w obu jego oczach siatkówczaka. To złośliwy nowotwór, który może spowodować całkowitą utratę wzroku. Od tego czasu trwa walka o jego życie. - Maciuś jest już niedowidzący. Ma zniszczone, odwarstwione siatkówki. Stąd wymaga cały czas opieki. Pierwszy guz został uśpiony, jednak pojawił się kolejny. Z Maciusiem do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie jeździmy od półtora roku. Kiedy guz zaatakował oczy syn musiał przyjmować chemię ogólną, a później dotętniczą. Po tym leczeniu choroba zahamowała. Jednak w zeszłym roku, w lipcu, pojawił się kolejny guz. W dodatku, w oku, na które jeszcze dobrze widzi. Maciek ponownie dostał chemioterapię. Ostatnią miał w grudniu. Teraz nie wiemy, co dalej będzie – przyznaje mama chłopca Małgorzata Radecka.
Wyjaśnia też, iż siatkówczak u dzieci może występować do szóstego bądź siódmego roku życia. Stąd, nie wiadomo czy nowotwór ponownie nie zaatakuje. Przy podawaniu chemii może być też wiele powikłań. Dziecko może, przy takim leczeniu, całkowicie stracić wzrok, więc każda wizyta w szpitalu kosztuje rodziców dwulatka wiele stresu. - Żyjemy w niepewności. W styczniu byliśmy na badaniu oczu Maciusia, które przeprowadzane jest co miesiąc, pod narkozą. To też jest dla mnie trudnym przeżyciem. W dodatku, trzeba cały czas kontrolować stan jego zdrowia. Niedawno robiliśmy rezonans, badanie słuchu i badanie nerek, niestety okazało się, że z jedną nerką jest problem. Prawdopodobnie jest to wada wrodzona. Jeszcze nie wiemy czy z tego powodu, będzie potrzebna operacja. Kolejne badanie w tej sprawie mamy 10 lutego – tłumaczy Małgorzata Radecka.
To nie wszystkie problemy ze zdrowiem, jakie ma Maciuś. Dziecko będzie potrzebowało też operacji korekcyjnej stóp. - Jak Maciuś się urodził przeżyłam szok, bo okazało się, że ma po sześć palców na obydwu stopach. Pytałam siebie: dlaczego Maciek? Jednak tłumaczyłam sobie, że dostał więcej, więc to musi być wyjątkowy chłopczyk. Na razie musimy się skupić na hamowaniu nowotworu i wyleczeniu nerki, jednak wiemy, iż zabieg stóp będzie niezbędny – mówi mama dziecka. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 4 lutego
Napisz komentarz
Komentarze