Problem z hodowlą przy ulicy Sowińskiego trwa od dawna. W ubiegłym roku grupa mieszkańców interweniowała na piśmie do prezydenta miasta. "Po naszej interwencji część psów została zabrana przez schronisko. Pozostały cztery, które biegają bezpańsko i zagrażają mieszkańcom. Psy te są wygłodzone i są bardzo agresywne, rzucają się na przechodzących ludzi, ciągle szczekają, po nocach wyją, co jest dla nas bardzo uciążliwe" – pisali w lutym ubiegłego roku mieszkańcy Sowińskiego. Wówczas właściciel posesji trafił do szpitala z odmrożeniami. Psy przez kilka tygodni pozostawały same na posesji.
Gospodarz już nie wróci
Tydzień temu okazało się, że psy znów zostały same. Tym razem właściciel nie wróci. Jego ciało w ubiegłą środę znaleźli krewni. – Z wujkiem od tygodnia nie było kontaktu. Ponieważ był dość nieprzystępny, nie życzył sobie, byśmy wchodzili na jego posesję. Jednak, gdy przez tydzień nie odbierał telefonu, musieliśmy sprawdzić co się dzieje – opowiada cioteczna siostrzenica właściciela psów.
I tak w ubiegłym tygodniu natrafili na ciało mężczyzny w domu. Na posesji zastali też około 10 psów, które bytowały z mężczyzną w domu. Teraz rodzina stanęła przed problemem, bo to od nich oczekuje się, że zrobią porządek z tym co zostawił po sobie gospodarz. – Nie poradzimy sobie sami. Nie utrzymamy tylu psów. – mówi kobieta.
Interwencja za interwencją
Starszy inspektor Straży Miejskiej, Dariusz Plażuk przyznaje, że już w ubiegłą środę dostał informację o sytuacji od jednego ze strażników, który w ramach mieszanego patrolu był z policją na tej posesji w dniu, gdy znaleziono zwłoki właściciela. – Powiadomiłem wówczas wydział gospodarki komunalnej, że na posesji są psy bez opieki, żeby schronisko je odłowiło. Dostałem informację zwrotną, że kierownik schroniska rozpoznawał sprawę, że są spadkobiercy i oni powinni się tym zająć – mówi starszy inspektor.
W trakcie obchodu posesji strażnicy zauważyli szczenne suki. Część psów znanymi sobie zakamarkami wciskała się do zamkniętego domu. Nie były agresywne, raczej bojaźliwe. Widać było, że szukają pożywienia.
Czy się porozumieją?
Kuzynka zmarłego zapewnia, że są w stanie przysposobić dwa psy. Aneta Hetmańczyk ze stowarzyszenia prowadzącego schronisko "Azyl" sytuacją na Sowińskiego jest załamana chyba nie mniej, niż kuzynka właściciela posesji. – W ubiegłym roku zabraliśmy temu panu wszystkie suki. Miał już nie rozmnażać psów. Jednak jak widać nikt nie był w stanie tego co się tam dzieje skontrolować. – tłumaczy.
W weekend pracownicy schroniska odłowili jedną szczenną sukę. Wciąż jednak nie ma pomysłu na kompleksowe rozwiązanie problemu i znalezienie wyjścia z sytuacji, która - nie ma co udawać, dla nikogo nie jest na pewno w obecnej formie do zaakceptowania.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, 10/2018
Joanna Danielewicz
Napisz komentarz
Komentarze