Główny Urząd Statystyczny podaje, że stopa ubytku rzeczywistego wyniosła -0,39 proc., co oznacza, że na każde 10 tys. osób ubyło 39 mieszkańców. Liczba zgonów nadal przewyższa liczbę narodzin – w 2024 roku na świat przyszło zaledwie 252 tys. dzieci, o 20 tys. mniej niż rok wcześniej.
To najmniejsza liczba urodzeń od czasów II wojny światowej.
Kryzys demograficzny trwa od dekad
Chociaż problem niskiej dzietności stał się głośny dopiero kilka lat temu, to demografowie alarmowali o nim od dawna.
Od 2012 roku liczba ludności w Polsce systematycznie maleje, a jedynym drobnym wyjątkiem był rok 2017, kiedy populacja wzrosła o niecały tysiąc osób. Przez ponad dekadę (od 2013 roku) mamy ujemny przyrost naturalny, a od 2019 roku to zjawisko dotyczy także wsi.
Optymalny współczynnik dzietności powinien wynosić 2,1-2,15, podczas gdy w 2023 roku w Polsce wynosił jedynie 1,16.
Część ekspertów uważa, że skuteczna poprawa sytuacji demograficznej w krótkim czasie jest niemożliwa, pomimo działań politycznych i programów wsparcia dla rodzin. Mediana wieku kobiet rodzących dziecko wzrosła do 31 lat.
Przez problem z dzietnością rynek pracy znalazł się w kryzysie
Kurcząca się populacja wpływa również na gospodarkę. Liczba osób w wieku produkcyjnym na koniec 2024 roku wynosiła niespełna 22 mln, o 175 tys. mniej w stosunku do roku poprzedniego.
Współczynnik obciążenia demograficznego, czyli liczba osób w wieku nieprodukcyjnym przypadających na 100 osób w wieku produkcyjnym, wzrósł do 72. To ogromna zmiana w porównaniu z 2010 rokiem, kiedy wynosił 55.
Żyjemy dłużej i dłużej pobieramy emerytury
Jednocześnie wydłuża się średnia długość życia. W 2023 roku wynosiła już 74,7 roku dla mężczyzn i 82 lata dla kobiet. A im dłużej żyjemy, tym siłą rzeczy będziemy dłużej pobierać emerytury.
GUS nie pozostawia złudzeń: sytuacja demograficzna Polski pozostaje trudna i w najbliższej przyszłości nie należy oczekiwać zmian gwarantujących stabilny rozwój.
CZYTAJ TEŻ:
Napisz komentarz
Komentarze