- Wydaje mi się, że uwzięto się na mnie i moją żonę. A przecież naszej 13-letniej córce niczego nie brakuje. Nasza Ania trenuje sport, sam wożę ją na treningi. Czasem daję jej drobne kieszonkowe, jak coś jej potrzeba. W szkole może nie jest prymusem, ale się uczy, głodna nie chodzi, jest ubrana. Ma koleżanki i kolegów, jest lubiana. W domu ma swoje łóżko, biurko gdzie odrabia lekcję. Niedawno robiliśmy remont. - opowiada ojciec 13-latki.
Ja, owszem czasem piwo wypiję, ale jestem niekarany. Pracuję, staram się dorabiać jak tylko mogę, żeby jej niczego nie brakowało. Owszem, żona ma wyrok w zawieszeniu za kierowanie autem bez uprawnień, po spożyciu. Jest też po wypadku samochodowym, obecnie przebywa w domu na rencie, czasem coś ugotuje. Ale to wszytko to nie powód, żeby nam odbierać dziecko. Ostatnio przyszło wezwanie do sądu. Wzywają mnie i moją żonę. Nie chcę stracić Ani – żali się naszej redakcji mężczyzna.
O sytuację pytamy w miejscowości, gdzie żyją. Małżeństwo mieszka w drewnianym domu w gminie Konstantynów. Jedni mówią, że to rodzina specyficzna. Inni, że takich rodzin nie brakuje i że nie dzieje się tam nic, co mogłoby świadczyć o większych problemach wychowawczych.
Cały artykuł przeczytacie w najnowszym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, 14/2018
mk
Napisz komentarz
Komentarze