Tomasz Makarewicz to najstarszy przodek, którego odnalazł w księgach metrykalnych Łukasz Makarewicz, genealog z Białej Podlaskiej. W swoich poszukiwaniach doszedł do momentu, w którym nie wystarczały mu informacje znalezione o przodkach w internecie. W sieci mógł skorzystać z archiwów państowych na stronie szukajwarchiwach.gov.pl. W tych archiwach księgi metrykalne datowane są od 1810 r. Można tam znaleźć metryki z parafii unickiej w Klonownicy, które zaczynają się właśnie w tych latach. Są też alegaty, dokumenty, które były potrzebne do zawierania związków małżeńskich. - W parafii w Klonownicy występują alegaty na lata 1810 - 1825. Gdy w 2017 r. udostępniono skany ksiąg w Klonownicy na szukajwarchiwach.gov.pl, przeglądałem te dokumenty i wtedy zaciekawiły mnie alegaty. Pojawiła się też informacja, że sześć ksiąg z alegatami z Klonownicy znajduje się w Archiwum Państwowym w Lublinie. Pojechałem tam i natrafiłem w nich na bardzo ciekawe dane - mówi Łukasz Makarewicz.
Poszukiwania rodzinnych korzeni
Jeśli ślub był zawierany w latach 1810-1825, nowożeńcy musieli przedstawić m.in. metrykę swojego urodzenia, zgonu poprzednich małżonków czy też informacje o swoich rodzicach. Wówczas, według prawa proboszcz był nie tylko duchownym, ale również urzędnikiem stanu cywilnego, prowadzącym księgi metrykalne dotyczące wszystkich obrządków. - W tych aktach znalazłem dokumenty dotyczące syna Tomasza - Bartłomieja. Trafiłem na metrykę chrztu z 1803 r., w której zostało podane, że Bartłomiej jest synem Tomasza Makarewicza i Kseni z Lodów. W 1822 r. brał ślub, który też został odnotowany. Tomasz wraz z rodziną mieszkał w Klonownicy w domu pod nr 34/36. W dokumencie byli wspomniani chrzestni, nazwani JPan/i czyli jaśniepaństwo, co oznaczało ludzi szlachetnie urodzonych. To może świadczyć o tym, że rodzina Tomasza była zamożna i wpływowa, gdyż nie każdy ma za chrzestnych syna szlachciców - wskazuje genealog.
Wtedy zaczął szukać dalej. Chciał się dowiedzieć czy istnieją księgi sprzed 1810 r. Zakładał, że większość zaginęła lub została zniszczona w czasie bieżeństwa. - W 1915 r. księgi mogły zostać wywiezione przez wojsko rosyjskie lub księży prawosławnych w głąb Rosji. Istotne było to, że została wydana książka przez Mieczysława Ropiaka pt. „Z dziejów parafii i kościoła pw. św. Jana Apostoła i Ewangelisty w Klonownicy Dużej”, w której znalazłem informację, że w 1921 r. zawiązywała się parafia rzymsko-katolicka, a w archiwum parafii były wówczas księgi z okresu XVIII i XIX wieku - przekazuje Łukasz Makarewicz.
W 2020 r. wybrał się do Pratulina, gdzie znajduje się wystawa poświęcona unitom, na jednej z plansz były fotografie, tam zobaczył zdjęcie pierwszej strony księgi z Klonownicy, której nie było w państwowym archiwum. - Bardzo zainteresowałem się tą kwestią, sprawdziłem kto robił tę wystawę. Było za nią odpowiedzialne Muzeum Diecezjalne w Siedlcach. Wówczas dołączyłem do klubu genealogicznego w Białej Podlaskiej. Z prowadzącym go Robertem Soldatem pojechaliśmy do Muzeum Diecezjalnego i dostaliśmy zgodę, żeby przejrzeć księgę z Klonownicy, znajdującą się na zdjęciu pokazywanym w Pratulinie - wyjaśnia Łukasz Makarewicz. Odnaleziona księga jest napisana po polsku, zapis zaczyna się w niej od 1770 r., a kończy w 1796 r. Księga zawiera bardzo dużo informacji cennych dla Łukasza Makarewicza.
Księga z Kijowa
- W 2023 r. odezwał się do mnie administrator portalu regestry.lubgens.eu i powiedział, że dostał wiadomość z Kijowa, że została odnaleziona księga z Klonownicy, zawierająca akty urodzeń od 1705 r. do 1770 r. To było dla mnie bardzo duże zaskoczenie. Pytałem jak ściągnąć księgę do Polski, administrator przesłał mi namiary do tej osoby, która znalazła księgę. Skontaktowałem się z nią i dostałem na potwierdzenie zdjęcie pierwszej strony księgi. Była na niej pieczątka z XIX wieku dziekana bialskiego i informacja, o proboszczu parafii z Klonownicy - ks. Janie Szatałowiczu. W książce Mieczysława Ropiaka jest informacja, że ks. Jan Szatałowicz był pierwszym proboszczem w Klonownicy. Stąd miałem pewność, że to właściwa księga - mówi Łukasz Makarewicz.
Księga znajduje się w Bibliotece Narodowej Ukrainy im. W.I. Wiernadskiego w Kijowie. W Instytucie Rękopisów. Łukasz Makarewicz zaczął starania, żeby sprowadzić księgę do Polski. Zaczął się interesować też tym, by księgę zdigitalizować. W polskich archiwach dozwolone jest robienie zdjęć i zamawianie skanów, ale w kijowskiej bibliotece panują inne zasady.
- Nie było możliwości, aby prywatnie na miejscu zrobić zdjęcia tej księgi. Trzeba było postarać się o to oficjalną drogą. Wtedy razem z prowadzącym klub genealogiczny Robertem Soldatem pomyśleliśmy, że to Miejska Biblioteka Publiczna w Białej Podlaskiej wystąpi o udostępnienie księgi, jednak to się nie udało. Stąd sam napisałem do Biblioteki Narodowej Ukrainy w Kijowie i przekazano mi, że nie mają inwentarza, więc księgę będzie trudno znaleźć - tłumaczy Łukasz Makarewicz. Po wymianie kilku maili i dłuższym czasie przyszła odpowiedź z Biblioteki Narodowej Ukrainy w Kijowie, że księga została zdigitalizowana i można ją obejrzeć na ich stronie internetowej. Księga jest zapisana w języku polskim.
Czy inne księgi przetrwały?
– Z radością postanowiłem, że przejrzę dokładnie księgę, lecz nie znalazłem żadnego śladu moich krewnych po mieczu. Na osłodę znalazłem akty urodzeń teściów Tomasza Makarewicza: Efrema Loda z 1750 r. i jego żony Eufrozyny z Szyrniów z 1751 r. – najstarszych odnalezionych przodków. Trafiłem też na akty urodzenia rodzeństwa teściowej Tomasza, w tym przypadku mam akt z 1744 r., więc śmiało mogę się cofnąć o 280 lat w poszukiwaniach przodków - mówi Łukasz Makarewicz.
To, że księga się odnalazła jest ważne, bo może świadczyć o tym, że w Bibliotece Narodowej Ukrainy w Kijowie znajdują się też inne polskie księgi metrykalne. Daje nadzieję, że księgi z tego okresu można będzie odnaleźć. - Księga do Kijowa trafia w 1880 r. czyli 5 lat po tym, jak carat wprowadzał siłą prawosławie na naszych terenach. Została przekazana przez inspektora z Seminarium Nauczycielskiego w Białej Podlaskiej, wówczas do Instytutu Archeologicznego, którego spadkobiercą jest Biblioteka Narodowa - przekazuje Łukasz Makarewicz.
To ją uchroniło od tego, że nie została spalona w czasie bieżeństwa. - To najstarsza księga z regionu dostępna w internecie, pierwsza księga polska - pisana od początku ustanowienia parafii unickiej. Parafia w Klonownicy powstała w 1703 r. i została ufundowana przez księcia Karola Stanisława Radziwiłła. Dzięki znaleziskom, jest względna ciągłość ksiąg z Klonownicy - wskazuje Łukasz Makarewicz. Księga z Kijowa jest bogata w informacje o ówczesnych proboszczach. Na pierwszej stronie jest zapis, że pierwszym proboszczem był ks. Jan Szatałowicz. Z księgi możemy wyczytać z dużą dokładnością, w jakim okresie poszczególni proboszczowie posługiwali w klonownickiej parafii - mówi Łukasz Makarewicz.
Zawartość księgi jest bardzo bogata. Można na jej podstawie, zbadać np. przyrost naturalny ludności, lub częstotliwość występowania poszczególnych imion lub nazwisk. Łukasz Makarewicz wystąpił w zeszłym roku na I Ogólnopolskiej Konferencji Genealogicznej „Powrót do korzeni” organizowanej przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Białej Podlaskiej i bialski Klub Genealogiczny „W poszukiwaniu korzeni” , gdzie mówił o historii ksiąg parafii greckokatolickiej z Klonownicy. - Jako badacza historii własnej rodziny, cieszy mnie, że mogę przejrzeć księgę, w której można znaleźć wiele cennych informacji. Wierzę, że znajdą się też księgi metrykalne z innych parafii - podsumowuje.
Czytaj też:
Napisz komentarz
Komentarze